Niegdysiejsza osada młyńska na Diabełku stanowiła zespół kilku-kilkunastu domów mieszkalnych położonych nad wąską, acz spławną rzeczką Lubieńką (we wczesnych dokumentach zwanej Kłobia), prawym dopływem wpadającej do Wisły Zgłowiączki. Położona była na północny zachód od pobliskiego Nakonowa leżącego przy dawnym, wytyczonym jeszcze w XV wieku piastowskim „trakcie warszawskim”, oraz pobliskiej wsi Wola Nakonowska, przez którą przebiegał w tych czasach nie mniej istotny szlak handlowy, potocznie zwany „z Wielkopolski ku Wiśle”. Zachodnią granicę wioski stanowiły pola uprawne leżące przed wsią Łagiewniki. Powstanie tego oraz sąsiednich młynów wodnych z pewnością miało związek z ówczesną, bardzo korzystną z ekonomicznego punktu widzenia topografią tych stron.
Centralnym miejscem osady było gospodarstwo wyposażone w młyn wodny, który wprawiany w ruch nurtem łatwiej do spiętrzenia Lubieńki mełł tutejsze zboże równocześnie z kilkoma innymi, posadowionymi na niej w sąsiednich wioskach (w przekroju historycznym stało ich wzdłuż rzeki aż dziewięć). Z pewnością sprzyjało temu lokalne ukształtowanie terenu. Dolina, po której spływa Lubieńka do pradoliny Wisły, wcięta jest bowiem w wysoczyznę na głębokość 10-15 metrów, zaś spadek dna doliny wynosi 3%. W latach 20-tych oraz 30-tych XX wieku oszacowano, że Diabełek potrzebował do swojej pracy 2200 m3 wody na dobę-1 przy spadzie użytecznym wynoszącym 4,18 m.
Jest bardzo prawdopodobne, że na przestrzeni wieków mieszkańcy pozostałych gospodarstw osady trudnili się pracami pomocniczymi związanymi z rzemiosłem młynarskim.
Sam młyn posadowiony był zaraz przy trakcie po jego północnej stronie oraz na zachód od koryta Lubieńki. Po drugiej stronie traktu znajdowało się rozlewisko, które po spiętrzeniu na wysokości pobliskiego mostka zasilało młyńskie koło. Osobny dren wykopany tuż za młynem odprowadzał wodę do koryta rzeki. Z pewnością na przestrzeni wieków wygląd młyna ulegał zmianom, szczególnie po dotkliwych wylewach, które co pewien czas nawiedzały okolicę, zmuszając użytkowników do odbudowy obiektu (m.in. w 1883 wielka powódź spowodowała bolesne w skutkach wylanie rzeki). Fundamenty zabudowania z pewnością nie ulegały jednak większym przeobrażeniom. Z kolei gospodarstwo rolne znajdujące się przy młynie posiadało (stan na rok 1950, tuż przed rozebraniem młynicy) niemal 25 ha ciężkich w uprawie, za to urodzajnych gleb, ponadto staw będący rozlewiskiem Lubieńki o głębokości 3 do 3,5 metrów, zasobny w ryby.
Pierwsze wzmianki o istnieniu osady pochodzą już z wieku XIV. W roku 1362 urodzony w pobliskim Kowalu król Kazimierz Wielki sprzedaje Tomaszowi wójtostwo brzeskie, w skład którego wchodzą m.in. młyn i łąki z Łagiewnik. Nazwy młyna nie podano, jednak historia oraz topografia tej wsi dowodzą, że prawdopodobnie chodzi tu o osadę zwaną potem Diabełek (innych młynów łagiewnickich na przestrzeni kolejnych wieków nie wspomina się).
W roku 1464 ówczesnemu posesorowi młyna Janowi (bez nazwiska) nadany zostaje pierwszy odnaleziony dla Diabełka (nadal zwanego młynem z Łagiewnik) przywilej królewski, podpisany przez króla Kazimierza Jagiellończyka. Z dokumentu tego wynika, że nieruchomość wchodzi w skład dóbr należących do Starostwa Brzeskiego. Z kolei w roku 1489 Łagiewniki i młyn „Djabełek” podano jako własność Starostwa Kowalskiego. Dobra te od zawsze wchodziły w skład tzw. „królewszczyzny”, znajdując się pod zarządem urzędu starosty niegrodowego na prawach dożywotniej dzierżawy również na przestrzeni kolejnych wieków.
Dokonana w 1584 wizyta dekanatu brzeskiego podaje: „do tutejszego kościoła należy filialny nie konsekrowany kościół św. Marka, w pobliżu młyna, zwanego Djabełek”. Pozwala to przyjąć domniemanie, iż pierwotnie takim właśnie, „etymologicznym” wobec najbliższej okolicy mianem, nazywano jedynie sam młyn wraz z jego zabudowaniem. Niewykluczone, że „diabełkiem” (albo jak w niektórych dokumentach: „diabołkiem”) zwano potocznie dziarskie, donośnie pracujące koło młyńskie dominujące nad osadą lub też dolinkę rzeczną, u boku której młyn się znajdował. Hipotez jest zresztą więcej. Nazwa może mieć związek z popularnym w demonologii ludowej wizerunkiem młynarza jako czarownika, osoby nieprzeniknionej, żyjącej jak tutaj na wioskowym uboczu (dość wspomnieć upowszechnione później pojęcie „diabelski młyn” na określenie specyficznej karuzeli pracującej w układzie wertykalnym). W najwcześniejszych zapisach datowanych na wiek XV miejsce zwane jest jedynie „młynem z Łagiewnik”. Dopiero w następnym wieku przybiera ono miano Diabełek, podobnie jak odnotowywani aż po XVIII wiek jego posesorowie, którzy nazwisko (rzecz powszechna w ówczesnych latach) wywiedli prawdopodobnie od nazwy młyna. Warto dodać, że w założonej w roku 1842 księdze wieczystej dóbr łagiewnickich, osada widnieje jako młyn Diabełek vel Drubełek.
Wspomniany wyżej kościółek, najczęściej określany jako kaplica, wzniesiony został na bliskim osadzie, leżącym przy samym trakcie wzgórzu. Następna (włocławska) wizytacja kościelna przeprowadzona w roku 1598 podaje w szczegółach:
„Przy drodze królewskiej prowadzącej z Kruszyna ku Kowalom jest kaplica w miejscu parafii kruszyńskiej zwanym młyn Diabołek, jak je sąsiedzi zwą, św. Marka. (…) Z biegiem czasu kaplica drewniana przez młynarza tego miejsca postawiona, która obecnie stoi, goła, pusta, zaniedbana bez zamknięcia czy okien. Ołtarz bez tablic (portatylów). Raz w roku na św. Marka spływa tu lud składając jałmużny, słoninę, masło i ser; kazania głoszą i nabożeństwa odprawiają kapłani z sąsiednich miejsc Kruszyno, Śmiełowice i czasem Kowale, zaś główna część ofiar i wosku przypada komendarzowi (duchowny, administrator parafii) kruszyńskiemu, co sobie z prawa swego przywłaszcza. O cudach tu zdziałanych nic nie można powiedzieć, z wyjątkiem dwóch:
1. Mówi się, że jakiś woźnica kiedyś nieopodal tego miejsca z wozem głęboko zanurzonym i unieruchomionym przy użyciu wszelkich starań próbował się wydostać. Wreszcie po wezwaniu imienia św. Marka cudem z łatwością mu się to udało i dlatego położył wydatki na budowę tej kaplicy;
2. Mówi się też, że niewiasta jakaś z powiatu dobrzyńskiego czy płockiego sparaliżowana, celem spełnienia ślubu tu przez męża przywiedziona, wracając snem słodkim i głębokim zmorzona, z którego to snu obudzona, okazała się być wróconą do zdrowia.” (za oblatą z dnia 3 marca 1746 w księgach grodzkich kowalskich).
Najprawdopodobniej tego właśnie obiektu dotyczą utajone podejrzenia XVII-wiecznych wizytatorów kościelnych, doszukujących się szerzenia wokół jakiegoś tajemniczego kultu (w latach 1639-43 w swoich księgach nie wspomnieli bowiem ani samej kaplicy, ani pobliskiej osady, co było wówczas gestem wymownym).
W roku 1765 (czyli w okresie przebywania oraz dzierżawienia młyna przez Macieja Ryńca/Rańca), w miejsce starej kaplicy św. Marka pobudowano skromny, drewniany kościółek na planie prostokąta, nazwany przez miejscowych parafian wzorem poprzednika „kościółkiem na Diabełku”. Jakkolwiek nieznany jest również i jego fundator, z zachowanej po dziś dzień tradycji samodzielnej opieki pełnionej nad nim przez miejscową ludność wnosić by można, że wybudowano go z inicjatywy samych parafian, w czym znaczący swój udział (być może największy) mógł mieć tutejszy młynarz, prawdopodobnie w osobie wspomnianego Macieja, niepospolicie pochowanego w roku 1770 tuż obok po jego północnej stronie (a więc zapewne w obrębie tzw. cmentarza farnego). W 1779 kościółek wyremontował zarządzanymi przez siebie funduszami Stanisław Zboiński, według dostępnej wiedzy jeden z dobrodziejów jego wzniesienia, w tych latach jako Starosta Kowalski również właściciel tej ziemi.
Kolejne wizytacje diecezjalne (1594, 1598, 1711, 1725, 1779) wspominają osadę młyńską oddzielnie, co może oznaczać, że wówczas stanowiła należącą do dóbr królewskich własność folwarczną rozłączną z majątkiem łagiewnickim. Podobny stan rzeczy ma miejsce w przypadku aktów metrykalnych parafii kruszyńskiej, zapisywanych z różną skrupulatnością już od drugiej połowy XVII wieku, w których osada lub sam młyn „Diabełek” występują najczęściej samodzielnie. Również wspomniana lustracja dóbr królewskich z lat 1628-32 opisuje obie osady oddzielnie jakkolwiek późniejsza, przeprowadzona w latach 1659-65, wymienia młyn tym razem jako część dóbr łagiewnickich.
W skład królewskich dóbr starościńskich miasta Kowal osada wchodziła aż do czasów rozbiorowych. Jej administratorami w osobach starostów byli m. in. Łukasz Działyński, Paweł Działyński, Jan Laskowski, Jan Andrzej Morsztyn, Michał Zboiński, Stanisław Zboiński, Stanisław Dąmbski oraz Michał Sokołowski. W epoce rządu pruskiego tj. po roku 1793 (II rozbiór Polski) prawdopodobnie następuje scalenie dóbr – folwark Łagiewniki z młynem „Djabełek” otrzymuje radca tajny, poseł zagraniczny Christian graf von Luttichau, który po kliku latach sprzedaje swe dobra Michałowi Sokołowskiemu. W rodzinie Sokołowskich nieruchomości te pozostają przez kolejne lata. W 1827 stan folwarku zapisano liczbami: rozległy mórg 320, grunta orne i ogrodowe mórg 201, pastwiska mórg 21, nieużytki i place mórg 98, budowle murowane 6, z drzewa 6.
Po śmierci Michała Sokołowskiego dobra ziemskie Łagiewniki z młynem Diabełek przejmuje syn Józef, zaś po jego zgonie w roku 1834 zapisane zostają tytułem spadku na rzecz czworga dzieci. Jak podaje założona w roku 1842 dla dóbr łagiewnickich księga wieczysta, w następnych latach majątek przechodzi w ręce kolejnych członków rodziny oraz ich powinowatych. W roku 1859 właścicielami ziem odnotowani zostali Anna z Kłobukowskich Sokołowska oraz Aleksander Kłobukowski. Po śmierci Anny w roku 1863 porcje spadkowe przejmują jej dzieci. W ciągu najbliższych kilku lat następuje stopniowe scalanie własności. Ostatecznie dobra zostają wystawione na sprzedaż i 3 października roku 1866 za sumę 20.700 rubli srebrnych nabywa je wraz z pobliskim Lijewem Julius Geschke (Juliusz Geszke).
Najpewniej w związku z procesem stopniowego uwłaszczania chłopów, zachodzącego na ziemiach zaboru rosyjskiego w drugiej połowie XIX wieku, dochodzi do tytularnego wyodrębnienia składników dóbr łagiewnickich. Po dokonanej segregacji hipotecznej tych dóbr, 12 maja 1874 roku dotychczasową księgę wieczystą przeznaczono dla „młynarskiej osady wieczysto-czynszowej” Diabełek.
Dnia 27 czerwca roku 1876, za sumę rubli srebrnych 23.500, Juliusz Geszke sprzedaje majątek Michałowi oraz Julianowi Krienke (mimo to „Wielki Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich” podaje, że jeszcze w roku 1881 wspólnym właścicielem Łagiewnik oraz młyna Diabełek jest Michał Geszke). Po 19 latach, w dniu 16 września 1895 roku, Michał Krienke wraz ze spadkobiercami odstępują dobra łagiewnickie z młynem Jakubowi Piechotce, a to za cenę 19.500 rs. Ten zaś, zaspokojony sumą 20.000 rs. przekazuje majątek dnia 18 maja 1910 roku Edwardowi Augustowi Busse (w roku 1928 prawa do dóbr na mocy testamentu z roku 1924 udowodniła po zmarłym ojcu mieszkająca w Łagiewnikach córka Klara).
Wydzielona hipotecznie osada młynarska zwana Diabełek na przestrzeni kolejnych dekad staje się własnością wieczysto-czynszową szeregu przejmujących ją po sobie posesorów. Od lutego 1919 należy ona do Jana Maciei, z czasem zaś (około roku 1945) podzielone gospodarstwo przechodzi w ręce jego braci, Wincentego oraz Mieczysława, jak się potem okaże – ostatniego historycznego gospodarza zagrody młynowej. Wszyscy trzej z pewnością zasiedlają dobra jako ich pełnoprawni właściciele. Zamiana obowiązującej przez wiele stuleci feudalnej własności podzielonej (właściciel dominialny/zwierzchni oraz właściciel użytkowy) na pełną własność dotychczasowych jej dzierżawców nastąpiła zapewne dużo wcześniej (proces stopniowego znoszenia stosunków dominialnych wytycza ukaz carski z roku 1866 a także wcześniejszy – uwłaszczający włościan – z roku 1864), jednak cywilno-prawny mechanizm tej konwersji dla osady Diabełek nie został przez autora ściśle udokumentowany.
Przeprowadzona w latach 1944-48 reforma rolna szczęśliwie omija gospodarstwo, które unika rozparcelowania i nacjonalizacji.
Wcześni młynarze wykonywali profesję na warunkach umowy dzierżawnej, podpisywanej z właścicielem młyna w osobie starosty (jako królewskiego namiestnika) bądź też miejscowego dziedzica lub jego zarządcy. W przypadku młynarzy często przybierała ona formę tzw. emfiteuzy, tj. dzierżawy z prawem dziedziczenia miejsca oraz zbywalnym prawem odnośną dzierżawą dysponowania. Nie inaczej było z samym Diabełkiem, na który już od wczesnych lat wydawano przywileje królewskie.
Pierwszy przywilej królewski na dobra młyna Diabełek, podpisany przez ówczesnego króla Kazimierza Jagiellończyka zaś wydany w Brześciu Kujawskim, do którego to powiatu młyn wówczas należał, datowany jest na dzień 1 września 1464 roku (oblatowany w roku 1556 w księgach grodzkich brzesko-kujawskich przez ówczesnych posesorów). Pismem tym zasiedlający gospodarstwo młynarz imieniem Jan (bez nazwiska) otrzymuje przywilej na łan przyległej roli:
„(…) pragnąc poprawić stan młyna naszego należącego do wsi naszej Łagiewniki, postawionego i położonego na gościńcu, który wiedzie z Brześcia do Kowali, nad rzeką zwaną Kłobia, aby podczas naszych szczęśliwych rządów zamek nasz brzeski mógł się wzbogacić wyższymi dochodami, temuż młynowi i jego prawowitym młynarzom-posesorom oraz ich następcom, łan roli z jednej strony sąsiadujący z rolami naszej wsi Łagiewniki, a z drugiej strony bezpośrednio przylegający do stawu i rzeki, na której postawiono wspomniany młyn, niegdyś należący do kościoła parafialnego w Krosinie, teraz jednak odstąpiony nam drogą zamiany przez plebana tego kościoła, wraz z pełnią prawa, własności i użytkowania, wraz z łąkami do tego łanu od dawna należącymi, przyłączamy i przyłączyliśmy, jako i na mocy niniejszego pisma darowujemy i przekazujemy oraz przyłączamy wieczyście i na wieki opatrznemu Janowi młynarzowi naszemu, posesorowi tego młyna, aby tenże Jan młynarz i jego prawowici sukcesorzy mogli go w sposób nienaruszony trzymać, mieć i użytkować, wraz z wszelkim jego prawem i własnością, niczego zgoła nie wyłączając (…) Tytułem tejże naszej darowizny ów młynarz czy jego prawowici spadkobiercy mają, jako i będą zobowiązani, płacić nam i naszym sukcesorom czy też staroście brzeskiemu i jego następcom na urzędzie corocznie na święto św. Marcina Wyznawcy 1 kopę w monecie będącej w obiegu w Koronie”.
Najwcześniejsze, XIV- oraz XV-wieczne dokumenty nie wymieniały jeszcze późniejszej, oficjalnie utrwalonej nazwy młyna, który jako część dóbr królewskich należał wówczas do zamku (starostwa) brzeskiego.
Dalsze losy Jana i jego rodziny pozostają nieznane. Kolejne odnalezione zapisy dotyczą okresu późniejszego o sto lat i wprowadzone zostały do ksiąg miejskich oraz grodzkich kowalskich, właściwych terytorialnemu położeniu młyna. Odnotowują one jako posesorów Andrzeja i Annę (z domu Bębenkowycz) Diabełków, przy czym należy wnosić, że Andrzej przejął gospodarstwo w ramach schedy po nieznanych nam rodzicach, wcześniejszych użytkownikach młyna. Co ciekawe, w odnalezionych zapisach jedynie Anna widnieje w charakterze czynnej strony szeregu transakcji. Pierwszy raz już w roku 1545 w roli „uczciwej” opiekunki bratanka, dalej w roku 1558 na okoliczność ugody z bratem Andrzejem – tu przedstawiona jako wdowa po „pracowitym” Andrzeju Diabełku. Z kolei „opatrzny” Andrzej wskazany zostaje jako podejrzany o zabór wałacha w sporze z roku 1551. Konwersja statusu społecznego z „pracowitych” (chłopów) na „uczciwych” lub zamiennie „opatrznych” (drobnych rzemieślników, wolnych chłopów) incydentalnie nawet „szlachetnych” (drobnych właścicieli ziemskich – jak w jednym z pokwitowań o zmarłym młynarzu) może mieć związek z nabytym przez małżeństwo tytułem prawnym do nieruchomości (własność użytkowa), być może jednak – co charakterystyczne dla ówczesnego okresu – jest skutkiem swobodnego zapisu miejskiego pisarza, który to zapis nie przedstawia większej wartości faktograficznej.
Kolejnymi dziedzicznymi użytkownikami młyna zostają synowie Andrzeja i Anny: Mikołaj, Prokop oraz Wojciech. Wyznaczony przez nich posłaniec zanosi w 1556 roku do oblaty w Urzędzie Grodzkim Brzeskim wspomniane wyżej pismo królewskie z 1464 roku. Posiadanie przez braci oryginału tego przywileju stanowi niezbity dowód na – zapewne rodzinną – ciągłość w przekazywaniu dzierżawy młyna na przestrzeni ostatnich stu lat. Co ciekawe, tego samego dnia pismo zostaje zaaresztowane przez kancelaryjnych urzędników w interesie siostry młynarzy, Heleny (w późniejszych dokumentach zwanej Anną) do czasu, „póki bracia nie wydzielą jej części dziedzicznej ojczystej i macierzystej„, względnie póki nie zostanie jej wypłacony właściwy posag.
Podczas tej samej sesji sądowej Mikołaj Diabełek podaje do oblaty przywilej królewski nadany mu osobiście na młyn przez przez ostatniego panującego Jagiellończyka, króla Zygmunta II Augusta, pismem sporządzonym w dniu 21 maja 1556 roku w Wilnie:
„(…) My w odpowiedzi na prośbę pewnych naszych doradców wniesioną Nam w imieniu uczciwego Mikołaja młynarza ze starostwa naszego brzeskiego zwanego Diabełek, uznaliśmy za stosowne zachować go i pozostawić, jako i niniejszym pismem naszym zachowujemy go i pozostawiamy, po kres jego żywota, w nienaruszonym posiadaniu i wolnym użytkowaniu naszego młyna stojącego przy wsi naszej Łagiewniki na rzece Kłobia, który uzyskał za pewną sumę pieniędzy. Dajemy też nasze królewskie słowo w naszym i najmiłościwszych sukcesorów naszych imieniu, iż ani my, ani nasi sukcesorzy, nie wyrazimy zgody na odkupienie tego młyna od tegoż Mikołaja, posesora tego młyna, i ani my, ani nasi sukcesorzy, nie odkupimy go na skarb, stół, kuchnię czy jakikolwiek inny użytek czy potrzebę Naszą czy Rzeczypospolitej, lecz zgadzamy się pozostawić go w nienaruszonym posiadaniu tego młyna, wraz ze wszystkim, co doń od dawna przynależy, by mógł go w spokoju używać póki żyje (…) Po śmierci zaś tego Mikołaja młynarza i jego sukcesorów, suma zapisana na tymże młynie ma być spłacona, a jego posiadanie ma wrócić do nas i do naszych sukcesorów, wraz z pełnym prawem”.
Znamienne, że we wspomnianym przywileju młyn ponownie zostaje opisany jako należący do Starostwa Brzeskiego i to mimo, że pozostałe dokumenty jego dotyczące – zarówno sporne, jak i niesporne – od pewnego już czasu zapisywane są w księgach kowalskich. Począwszy od roku 1559 nieruchomość we wszelkich dokumentach widnieje już tylko jako część dóbr królewskich wchodzących w skład sąsiadującego z brzeskim Starostwa Kowalskiego. Co nie mniej istotne, w odróżnieniu od innych przywilejów, tutaj młynarz otrzymał jedynie prawo dożywotniego korzystania z dóbr, bez możliwości jego spadkobierczego przejścia na najbliższych wstępnych.
Zaledwie dwa lata po złożeniu do akt przywileju królewskiego młyn przejmuje brak Mikołaja, Prokop (jednocześnie posesor położonego nieopodal w Nakonowie nad tą samą rzeczką innego młyna, będącego – jak cała wieś – tenutą wojewody pomorskiego). W roku 1558 (jeszcze za życia matki, zmarłej ok. 1561) zawiera ugodę z braćmi, w myśl której
„uczciwy Prokop młynarz zwany Diabełkowicz, czyniąc zadość zapisowi i ugodzie oraz działu dóbr ojczystych w tychże aktach wyżej uczynionych i na ostatnie przeszłe święto Św. Trójcy tj. 37 grzywien uczciwemu Wojciechowi bratu swemu rodzonemu do spłaty należnych, pieniądze te jako się zobowiązał przed aktami niniejszymi w przytomności rady, chcąc uchylić się od zakładu w akcie ugody jak wyżej zawartego położył, prosząc by pieniądze te urząd niniejszy Wojciechowi bratu jego do tego czasu nie wydawał, dopóty z braćmi swymi […] tej ugody w/s dóbr ojczystych nie uczyni i sam […] młyna nie wyłączy (ze spadku) oraz go z tej sumy w całości nie skwituje. Którą to sumę urząd ów przyjął i fakt przyjęcia jej od tego Prokopa w aktach niniejszych zapisać rozkazał”.
W odrębnych dokumentach zaspokojenie rzeczoną kwotą okazują bracia Mikołaj (1560) oraz Wojciech (1561), który tym samym wycofuje wcześniejszą skargę na Prokopa o niedotrzymanie braterskiej umowy. Wreszcie, zrzeczenie dóbr na rzecz młodszego brata uczyni zaspokojona w roku 1567 siostra Anna (we wcześniejszym zapisie widniejąca jako Helena, małżonka młynarza Jana Zawady).
W roku 1559 wpisem do ksiąg grodzkich Anna kwituje syna Prokopa z kwoty 40 zł tytułem spłaty oprawy posagowej po zmarłym małżonku. W tym samym roku i miejscu Prokop jako nowożeniec przeprowadza na rzecz małżonki – również imieniem Anna – oprawę jej posagu, zapisując odebraną od teściów (młynarzy z nieodległej wsi Chodecz) sumę posagową w wysokości 110 zł „na sumie swego dożywocia, które ma łaskawie nadane przez JKM na młynie zwanym Diabełek i zapisane w przywileju, oraz na wszystkich innych swych dobrach”.
„Uczciwy” (tytułowany również „przezornym” tj. ubogim rzemieślnikiem) Prokop z małżonką Anną przebywają na młynie przez kolejne lata, wymieniani m.in. w szeregu transakcji oraz wpisów o charakterze dłużnym, zapisywanych zarówno w księgach miejskich jak i grodzkich kowalskich. Jak wynika z przywołanego wcześniej dokumentu posagowego, już w roku 1558 lub 1559 otrzymują podpisany przez króla Zygmunta II Augusta, przywilej królewski dziedzicznego użytkowania nieruchomości. Papier ten jednak „przepadł wskutek nieszczęśliwego wypadku” – zapewne pożaru, który strawił zabudowania gospodarcze, odbudowane następnie przez młynarza niemałym kosztem. Stąd na prośbę Prokopa ówcześnie panujący król Stefan Batory, przedłożonymi przez młynarza w księgach grodzkich pismami z 29 listopada 1576 oraz 1 lutego 1577 roku, zleca ludziom „szlachetnie urodzonym” tej ziemi (odpowiednio staroście kowalskiemu oraz wojewodzie pomorskiemu) zbadanie sprawy mające na celu ustalenie pełnego statusu prawnego na młyn, tak by „w miejsce tego zaginionego przywileju wydali mu inny, nowy”.
Przybyłym na miejsce w dniu 12 maja 1577 roku komisarzom okazuje Prokop „pierwotny przywilej na rolę (…) przeznaczoną na fundację tegoż młyna”, podpisany przez króla Kazimierza Jagiellończyka (z pewnością chodzi o dokument z roku 1464), jednocześnie informując ich o zatwierdzeniu tegoż przywileju na swoją korzyść przez „śp. Zygmunta Augusta króla Polski z jego wielkiej łaskawości”(prawdopodobnie rzecz dotyczy zagubionego świadectwa). Powoływanie się przez młynarza na wszystkie te dokumenty stanowi niezbity dowód rodzinnej ciągłości przejmowania kolejnych tytułów dzierżawnych, nadawanych jej członkom osobiście przez urzędujących królów.
Sporządzony przez komisję terenową raport zawiera inną bezcenną wartość, stanowi bowiem pierwszą (jakże nam wczesną) tak dokładną ilustrację posadowienia oraz wyposażenia młyna wraz z jego przyległościami:
„grunt (…) na rzece zwanej Klobya z Nakonowa przepływającej, na której rzeczony młyn zwany Diabełek na grobli/wzniesieniu, izdebka czyli „izbicze”, solidnie zbudowany, z dwoma kołami, kamieniami i innymi przyrządami mu niezbędnymi, i z konstrukcją mostów czyli pospolicie „z pogródkami i z upustem” niedawno od podstaw wzniesioną, ze stajnią do przechowywania wozów i koni ludzi przybywających do młyna ze zbożem, z dwoma […] wielkimi oborami, gumnami i różnymi innymi budynkami został po pożarze przez wspomnianego Prokopa Diabełka obecnego młynarza własnym a niemałym sumptem na nowo dobrze wzniesiony i pobudowany, wraz z innymi sadkami małymi na rzeczonym placu tegoż młyna ogrodzonymi, do którego to młyna od dawna należy i przynależy cząstka czyli łan roli za budynkami, przy domu tegoż młyna położony w stronę Łagiewnik, czyli między wsią królewską zwaną Łagiewniki i tymże młynem, a nad tymże młynem się ciągnący, o długości dwóch czy więcej staj, szerokości zaś tak jak od dawna rzeczoną rolę ów młynarz trzyma i posiada, i do tego młyna [rola ta] od dawna należy, wraz z łąkami od dawna należącymi w dziedzictwie wsi królewskiej Łagiewniki, za łąkami pana starosty kowalskiego do starostwa kowalskiego należącymi […] i pozostającymi. Te rzeczone łąki tegoż młynarza zwą się pospolicie Popławy (…) Do młyna tego dołączony został ogród długości 2 staj i szerokości około 11 czy 12 zagonów, tak jak jest ogrodzony, jak również staw wykonany na usypanej od podstaw grobli tejże rzeki. W tymże stawie przepływa woda na użytek tego młyna, i z połowem oraz łapaniem ryb na potrzeby tegoż młynarza, na użytek domowy, który pozostaje posesorem tego stawu i na użytek […], wraz z wolnym użytkowaniem boru królewskiego jedynie na budynki tegoż jego młyna i innych budynków stojącym przy tym młynie czy na czas budowy, ma wolny wyręb wszystkich drzew, lecz za zgodą pana starosty”.
W temacie dochodów oraz zobowiązań leżących po stronie młynarza, komisja ustaliła jak niżej:
„od dawna istnieje taki zwyczaj przysługujący rzeczonemu młynowi i jego młynarzowi, iż zadowalał się trzecią miarą opłat za mielenie zboża, zaś przy naprawie młyna i sprawianiu kamieni dawano ze strony pana starosty 2 grosze, a ze strony młynarza trzeci grosz, a jako że dowiedziano się, iż młyn ten daje niewielki dochód, ledwo większy od nakładów, gdyż doświadczał jak i teraz doświadcza niedostatku wody, przy staraniach rzeczonego młynarza około doprowadzenia tego młyna do lepszego stanu, bo nawet utrzymuje się z innych źródeł, [młynarz] ustalił z tymże panem starostą, […] iż tytułem wszystkich opłat za mielenie zboża dla pana starosty – czyli dwóch miar – płaconych od tego młyna, a nadto jego nakładów, posług i ciężarów które świadczyć musi, młynarz ów zgodził się dożywotnio od tego młyna tytułem wszystkich dochodów Królewskiej Mości czy panu staroście, posesorowi tegoż starostwa, płacić corocznie 2 łaszty żyta miary kujawskiej, zgodnie z miarą kowalską, tak jak dowodzi to ów kontrakt, zaś wszystkie nakłady przy naprawie młyna przyjął na siebie; jedynie przy naprawie grobli i oczyszczeniu rowu czyli rzeki pan starosta będzie zobowiązany mu pomagać na tyle, na ile sytuacja będzie tego wymagać, tak jak zwykło się to czynić podług dawnego zwyczaju; – nadto należy płacić 1 kopę groszy polskich na święto św. Marcina czynszu należnego od wód przy tymże młynie, podług jego przywileju”.
Oszacowano również wartość młyna, przypisując „po wieczne czasy sumę główną czyli pierwotną 80 grzywien polskich, w każdą grzywnę po 48 groszy polskich licząc”.
Król przystał na obliczenia komisji uznając wymiar powinności oraz wartość otaksowania młyna „za słuszne powagą naszą królewską (…) potwierdzić i zatwierdzić, jako i potwierdzamy go i zatwierdzamy w całości, zupełnie i wystarczająco oraz tak, jak to się podług prawa należy, orzekając że ów opis przynależności i ciężarów tegoż młyna oraz oszacowanie jego czyli taksa, w takiej postaci jak zostały przez rzeczonych komisarzy naszych wykonane i w akcie opisane, winny być pewne, ważne i trwałe, po wieczne czasy i na wieki”.
Wkrótce po sporządzeniu aktu komisarskiego Prokop umiera. Urzędowe zatwierdzenie dokumentu w postaci załączenia jego treści do aktu potwierdzenia nadania dożywotniego przywileju na młyn otrzymuje syn Bartłomiej pismem królewskim sygnowanym przez Stefana Batorego dnia 28 stycznia 1578 roku. W treści dokumentu stoi między innymi: „(…) Tak też z należną starannością uczynili owi komisarze nasi, tymczasem wyżej wzmiankowany młynarz Prokop zmarł, jest jednak jego syn imieniem Bartłomiej, któremu nadaliśmy dożywotnie prawo na ten młyn (…)”. Tak skonstruowany przywilej zanosi 23 grudnia 1579 roku do ksiąg grodzkich celem zaoblatowania rodzony brat Bartłomieja (jednocześnie Diabełkowy młynarz) Grzegorz.
Na młynie pozostaje przy synach powtórnie zamężna Anna, wspominana w księgach miejskich w wielu zapisach dłużnych oraz transakcyjnych aż po rok 1591. W dniu 18 czerwca roku 1595 (już po jej śmierci) wpisem do ksiąg grodzkich Bartłomiej utrwala w obecności orzekających świadków ugodę na młyn zawartą z pozostałymi członkami rodziny, w ramach której tytułem zaspokojenia ich roszczeń zrzeka się praw do wartej 160 grzywien, leżącej w Kowalu włóki ziemi rolnej „z zasiewkami” (przekazanej wspólną wolą ojczymowi Andrzejowi pod rygorem przekazania przez niego posagów siostrom młynarza oraz spłaty pozostających w rodzinnym ciężarze zobowiązań materialnych). Osobnym wpisem, zapewne jedyny pozostający wówczas przy życiu brat Jakub (dzierżawca sąsiedniego młyna Nakonowo) „zeznał, iż z całego prawa swego do młyna zwanego Diabełek i z sumy odnoszącej się do tegoż młyna, wobec ugody zawartej między zeznającym a uczciwym Bartłomiejem Diabełkiem bratem jego rodzonym, odstępuje na rzecz tegoż uczciwego Bartłomieja Diabełka i całe prawo swe dziedziczne na niego przelewa, jako że został w pełni zaspokojony zgodnie z warunkami kontraktu spisanego między nimi i pewnej umowy między nimi roborowanej”.
Bartłomiej wespół z małżonką Elżbietą oraz ich potomstwem zasiedlają Diabełek przez kolejne lata. Z tego okresu pochodzi dokument rzucający ponury cień na osobę młynarza, który w roku 1608 dopuszcza się zabójstwa okolicznego poddanego chłopa. Następnie uwalnia się od wszelkiej odpowiedzialności ugodą zawartą z właścicielem ofiary, wpisaną następnie do ksiąg grodzkich, na mocy której opłaca tzw. główszczyznę w wysokości 30 grzywien.
W roku 1614 Bartłomiej widnieje w jednym z dokumentów transakcyjnych jako zmarły. Na młynie pozostaje owdowiała Elżbieta, która rychło ponownie wychodzi za mąż – wybrankiem zostaje Jakub Nowak. W latach W latach 1615-16 małżeństwo otrzymuje pisemne zrzeczenie praw do rodzinnych dóbr kowalskich ze strony zaspokojonej materialnie Zofii, wdowy po bracie Bartłomieja, Jakubie.
W roku 1616 przeprowadzono pierwszą odnotowaną dla Diabełka lustrację królewską (wspominaną w późniejszych dokumentach historycznych), która powołując się na przywilej z roku 1578, zachowuje wymiar opłaty za mielenie zboża w wysokości 2 łasztów żyta miary kujawskiej (równowartość 180 korcy), zaś młynarz „na młynie zapisanej summy 80 markarów” tytułem uiszczanego wymiaru „od wszelkich inszych podatków powinności robót i powozów (…) wolen jest”.
Jak podają dalsze lustracje, 11 grudnia roku 1617 przywilej królewski nadaje Jakubowi król Zygmunt III Waza. Zobowiązania czynszowe pozostały na poziomie dotychczasowych, określonych wcześniej wymiarów. Daniny te jak zawsze stanowiły dochód królewski wpłacany do skarbu starościńskiego, Diabełek będący częścią dóbr królewskich należał bowiem do reprezentującego królewszczyznę starostwa kowalskiego.
Streszczenie kolejnych lustracji przeprowadzonych w latach 1628-32 podaje do wiadomości, że z racji niesprzyjających sił natury oraz braku ludzi w okolicy, na wniosek młynarza czynsz zasadniczy zmniejszono do wymiaru 160 kujawskich korców żyta (stanowiło to ekwiwalent 96 florenów, co dawało 18 ówczesnych groszy przypadających na 1 korzec), zaś posesor „czynszu względem ról, które do tego młyna należą, płacić powinien na rok florenów 2”. Tym sposobem zmieniono zasadę uiszczania opłaty ze zbożowej na pieniężną. Lustracja podaje również, że młyn „Diabeł nazwany” posiada trzy koła mączne (wg rewizji z roku 1661 posiadał już tylko jedno, w kolejnych latach wyposażano go w koła dwa, tak więc jako zwykły młyn wiejski bywał on – w zależności od młynarskiej koniunktury, a raczej stanu lokalnych wód – urządzeniem niemałym).
Tu na młynie Jakub przybiera nazwisko Diabełek, zaś jego prawdziwe (być może zamiennie używane) nazwisko zdradza wspomniany raport z lustracji ziem królewskich dla woj. kujawskiego z lat 1628-32, w którym posesor nazywa się Jakub Nowak de Wozniki.
W roku 1629 w Sądzie Grodzkim Jakub uskarża się na włocławskiego plebana o niedotrzymanie przez niego warunków umowy dotyczącej dystrybucji płaconej dziesięciny: „(…) ciężko uskarżał się i protestował przeciwko wielebnemu Erazmowi plebanowi kościoła parafialnego we Włocławku pw. św. Jana o to, że proboszcz ów nie tylko od 2 czy 3 lat odmawia płacenia danin publicznych uchwalonych na sejmie koronnym, należnych z ról tegoż młyna tytułem dziesięciny, tj. w 1627 i 1628 jak i w roku bieżącym 1629 ich nie zapłacił i po połowie tytułem dziesięciny z tymże młynarzem się nie złożył, czyniąc to wbrew przepisowi konstytucji koronnej, ale też ważył się pozwać tegoż młynarza jako niby zatrzymującego dziesięcinę. Wobec tego, że pleban zuchwale go pozwał że dziesięciny nie płacił, zaś ów protestujący daninę tę płacił sam w całości przez trzy lata, przeto podług konstytucji koronnej winien sądownie domagać się zwrotu. Przeto protestuje się przeciwko temuż plebanowi uchylającemu się od płacenia daniny, chcąc się z nim o to procesować”.
Rok później Jakub składa kolejny, ciekawy z historycznej perspektywy pozew, obrazujący problemy, z jakimi musieli się mierzyć ówcześni posesorowie nieruchomości leżących w przebiegu popularnych ciągów komunikacyjnych. W niedzielę wielkopostną roku 1630 przechodzący miejscowym traktem żołnierze zabrali mu klacz „koloru rdzawego, czyli jasnogniadą”, którą następnie porzucili „paskudnikiem zarażoną„ na szczerym polu. Stamtąd przywłaszczył ją sobie chłop nazwiskiem Przybył. Ponieważ nie miał on woli wydania klaczy upoważnionym plenipotentom („do konfiskaty nie dopuścił, lecz ich zelżył i z klaczą z domu swego w ich przytomności uszedł, i przywiódł tę klacz do wsi Osięciny, a gdy tam go szukali, ukrył się we dworze szlachetnego Jana Wilkostowskiego”), Jakub zdecydował się dochodzić swych praw w kowalskim sądzie grodzkim.
W połowie latach 1635-36 prawo do Diabełka kwitują Jakubowi oraz Elżbiecie (z nieznanych przyczyn zapisywanej tutaj imieniem Barbara) inni „naturalni” sukcesorowie, pasierbowie Stanisław (za sumę 150 złotych) oraz Wojciech i Łucja Diabełkowiczowie: „(…) ze wszelkiego prawa, własności i tytułu dziedzicznego tj. na sumach pieniężnych 150 zł z której to sumy 90 zł odebranej tychże rodziców tj. Jakuba Diabołka ojczyma i Barbarężonę jego […] oraz matkę swą rodzoną kwitują wieczyście. Pozostałą zaś sumę 60 zł winni wspomniani rodzice spłacić pod takimż zakładem do daty i na czas tj. do III niedzieli Wielkiego Postu w roku bieżącym tj. 1635, jak i szubkę z lisami, co do której to spłaty sumy i szubki zobowiązuje się sławetny Łukasz Poniński mieszczanin kowalski. Czego jeśli by nie spłacił, cały zapis i zrzeczenie się unieważnić trzeba będzie”.
Lustracje gospodarstwa z lat 1638 oraz 1647 utrzymują wymiar czynszu w wysokości 160 korców żyta (informacje za SA 1857), najpewniej nadal zaspokajany w postaci ekwiwalentu pieniężnego.
Po śmierci Elżbiety Jakub wchodzi w związek małżeński z Anną Kiełbasianką. W kolejnym pokwitowaniu na młyn, sporządzonym w księgach miejskich w roku 1650, czytamy:
„Stanąwszy oblicznie do urzędu Landwójtowskiego wyżej pomienionego Uczciwy Pan Stanisław Diabełkowicz syn niegdy nieboszczyka Sławetnego Bartosza Diabełka i Elżbiety małżonków młynarzy rodziców pomienionego Stanisława takoż i Łucja Diabełkówna córka z tych pomienionych rodziców oboje dzieci spłodzonych będąc zdrowi na ciele i na umyśle, jawnie i dobrowolnie słowy wyraźliwymi zeznali nie będąc przymuszeni ani żadnym błędem zawiedzeni tymi słowy, iż za pospołu z siostrą mocą kwitujemy uczciwego Pana Jakuba Diabełka ojczyma naszego młynarza z młyna tak zwanego Diabełek do Starostwa Kowalskiego należącego pospołu i z Anną małżonką jego powtórną uczciwą i potomki jego uczciwe a to z sumy pieniężnej także ze młyna i z ról miejskich na kowalskim gruncie leżących, tudzież i ze wszystkich rzeczy ruchomych i nieruchomych w bydle w koniach, w srebrze i w cynie w miedzi i we wszystkim sprzęcie domowym, że się nam w tych rzeczach dosyć stało, wszystkich pomienionych kwitujemy i wyrok czynimy, nic sobie ani na potomki swoje którzy po nas zostaną nie zostawujemy, ale podług zgody przy urzędzie czynimy po śmierci matki naszej na imię Elżbiety a małżonki tegoż Jakuba powtórnego męża jej a ojczyma naszego, którą zgodę prezentujemy dnia dzisiejszego i przynieśliśmy na karcie spisaną do tegoż urzędu Landwójtowskiego (…)”.
Podobny zapis na rzecz Jakuba za sumę 100 złotych czyni w latach 1649- 1650 jego syn z drugiego małżeństwa Marcin (po małżonce Ewie przybiera nazwisko Sloza, wówczas mieszkaniec młyna starościńskiego o tej samej nazwie), który – zapewne po śmierci ojca – przejmie gospodarstwo w drugiej połowie XVII wieku.
Więzy krwi łączące pierwsze pokolenia Diabełkowych młynarzy zostają zerwane. Kolejne lustracje, przeprowadzane w latach 1659-65, odnotowują bowiem w roli posesora wspomnianego wyżej Marcina Diabełka alias Nowaka (wcześniej Sloza), syna Jakuba i Elżbiety, który „nie pokazał Prawa ponieważ mu iniquitate temporum (w czasach przemocy) zginęło”. Dalej „podług lustracyi 1616 sumy mc 80 zapisanej ma od wszelkich (inszych) podatków, powinności, robót i powozów wedle przywileju króla Stefana wolen, do zamku (kowalskiego) jednak czynszu i za wymiar florenów 116/20”. Podtrzymano więc (przynajmniej do roku 1664) zasadę stanowienia czynszu dzierżawnego w postaci pieniądza, wobec stosowanego jeszcze na początku wieku XVII wymiaru zbożowego. Postanowienie to znów miało podłoże w postaci pojawiających się klęsk żywiołowych nawiedzających osadę i sprawiających, że wcześniejszy rozrachunek był dla młynarzy „uciążliwy i niedogodny”. (za aktami TC z 1858).
Przytoczony w księgach grodzkich zapis lustracji z roku 1661 daje nam szczegółową informację o uzyskiwanych plonach oraz uzasadnienie wysokości zobowiązań, jakie ówczesny posesor Marcin Diabełek ponosił z tytułu użytkowania gospodarstwa młynowego. Wymiar z tytułu całkowitego wymłotu zboża danego do młyna wynosił 80 korców żyta od jedynego wówczas działającego koła. Ponieważ cena 1 korca wzrosła z 18 groszy (1628) do 1 zł 13 groszy (progresja trudna do wytłumaczenia: być może z czasem wzrosła miara korca lub zmieniła się jakość żyta), dawało to łączną sumę w postaci 114 florenów oraz 20 groszy (1 zł = 1 fl = 30 gr). Do tego dochodził czynsz „względem ról” w wysokości 2 florenów. Jeżeli chodzi o tzw. krescencję (roczne plony z gospodarstwa), kształtowała się ona na poziomie 18 kop (tj. 36 korców miary kujawskiej) żyta oraz 6 kop (12 korców) jęczmienia. Po odjęciu niezbędnych ilości przeznaczonych do wysiewów (odpowiednio 12 oraz 4 korce) „na czysto” pozostawały łącznie 32 wymłócone korce, co dawało sumę 45 florenów oraz 26 groszy.
W księdze grodzkiej datowanej na rok 1663 młynarz składa jurament (przysięgę), w której opisuje rozmiar spustoszenia osady dotkniętej przemarszem wojsk oraz nałożonymi na niego podatkami: „Ja Marcin przysięgam Panu Bogu wszechmogącemu w Trójcy Świętej jedynemu, iż we młynie nazwanym Diabałek masz tylko jedno koło korzeczne (nasiębierne), a drugie koło od kilkunastu lat spustoszało częścią przez podatki częścią i na żołnierzy przechodzące i ledwie znak jest gdzie drugie koło było, także rola tego młyna wszystka należąca pusto odłogiem leży ani w żadnym jest do tego czasu używaniu, komin tylko jeden z którego się dym kurzy, tak mi Panie Boże dopomóż i niewinna męka Syna”. Nawiązuje w ten sposób do uchwały ostatniej rady Sejmiku Radziejowskiego, prawdopodobnie w przedmiocie wysokości nałożonych na młyn publicznych danin.
Przedstawiony tu stan gospodarstwa, zgodny z przywołanymi wcześniej, jak również późniejszymi relacjami, odpowiada obrazowi postępującej dekoniunktury, która w XVII wieku nawiedziła kontynent. Zbieg niekorzystnych zjawisk w postaci postępującego ochłodzenia klimatu, szeregu lokalnych plag i epidemii a także – zwłaszcza w Polsce – nasilenia zbrojnych najazdów wojsk nieprzyjacielskich, spowodował załamanie produkcji rolnej, wzrost chorób i śmiertelności pośród mieszkańców wsi z ich rosnącą pauperyzacją, zaś z makroekonomicznego punktu widzenia głęboką recesję gospodarczą.
Lustracja z roku 1664 o wymiarze czynszu nie wspomina (za wyrokiem DRS z 1857). Jednak kolejna lustracja przeprowadzona dwa lata później ponownie wyznacza opłatę czynszową w wymiarze zbożowym (w wysokości 160 korców) co dowodzi, że obowiązki posiadaczy młyna Diabełek stosownie do woli monarszej na przestrzeni wieków wielokrotnie ulegały zmianom, a to w zależności od ilości zboża poddanego przemiałowi, były zatem uwarunkowane jakością plonów oraz stanem wody napędzającej młyńskie koło (za SA 1857). Wypada dodać, że wysokość czynszu określana w przywilejach królewskich, jeżeli tylko stała w kolizji z ustaleniami lustracji, nie była wiążąca.
Ponieważ wymiar ”z jednego koła” już od czasów nadania z 1578 roku najczęściej wynosił 80 lub 90 korców żyta (za KGK), należy wnioskować, że lustratorzy zwyczajowo przyjmowali, jakoby przedsiębiorstwo napędzane było dwoma kołami mącznymi. Takie założenie z pewnością nie odpowiada jednak warunkom bytowym panującym na gospodarstwie w roku 1666. Wówczas to Marcin (tu jako Sloza) składa w księgach grodzkich kolejną przysięgę, w której ponownie, tym razem z powodu pożogi młyna, skarży się na rozległe spustoszenie gospodarstwa: „Ja Marcin przysięgam Panu Bogu Wszechmogącemu w Trójcy Świętej jedynemu, iż młyn Diabełek (Diabalik) nazwany do Starostwa Kowalskiego należący cały spustoszał pogorzał i od półtora lat nie miele ale pusto stoi, także role do tego należące pusto leżą odłogiem ani w żadnym są używaniu (…)”.
Ówcześni kronikarze faktycznie zapamiętali rok 1666 jako dotknięty „katastrofalną suszą” w odróżnieniu od lat bezpośrednio go poprzedzających, kiedy to odnotowywano z kolei ogromne wichury, powodzie a także długotrwałe mrozy. Taki był obraz gwałtownych, nadzwyczaj zmiennych, nieprzewidywalnych, w efekcie zaś niszczących gospodarkę wiejską zjawisk atmosferycznych mających miejsce w dojrzałym okresie tzw. „małej epoki lodowcowej”.
Niedługo po złożeniu przysięgi Marcin umiera na Diabełku. W dniu 7 marca 1667 przejmująca osadę owdowiała Ewa przynosi do wciągnięcia w KGK testament sporządzony wcześniej przez małżonka:
„(…) Marcin Diabełek dzieląc się z tym mizernym światem, będąc zdrowy na umyśle lubo chory na ciele, oddaję Panu Bogu Ducha mego a ciało ziemi, które z ziemi poszło i w proch się obróci, to wszystko zapisuję małżonce mojej pospołu z dziećmi. Młyn i wszystek chcę rozporządzić dom, wszystek tak ruchome i nieruchome rzeczy, pole, bydło także i świnie, młyn wszystek żonie swej i domostwo cokolwiek należy do niego, także woły cztery, krów pięć, wypustek dwie, trzeciaczka jedna cieląt dwie, świń dwoje, starych wieprzów dwa (…) drugie cztery zagony wolne podle siebie leżące, to wszystko zapisuję żonie swej z dziećmi na to mam zapisane sto złotych, na roli miejskim półwłóczku drugim ojcowskim, który matka trzyma księgami Kowalskimi Landwójtowskimi zapisane a od strony macochy sześcioronaście ze sobą wzięła bydła po nieboszczyku małżonku swoim ojcu moim dwojenaście sztuk liny, kocioł piwny, garniec gorzałczany, upraszam Wielmożnościom naszym w moim ostatnim punkcie, ażeby w niczym nie przeszkadzali, gdyż by mi kołek na kołku nie został na co szerzej w prawie brzmi”.
W tekście widnieją również zobowiązania, jakie pozostawił po sobie zmarły młynarz.
Ewa rychło wychodzi za mąż za młynarza imieniem Grzegorz (również i on przyjął nazwisko właściwe osadzie – nie znaleziono bowiem pokrewieństwa łączącego jego osobę z rodziną Diabełków). W roku 1668 Grzegorz składa w KGK abiuratę (świadectwo pod przysięgą), w której stosownie do laudum sejmiku radziejowskiego podaje do wiadomości: „Ja Grzegorz przysięgam Panu Bogu wszechmogącemu w Trójcy Świętej jedynemu, iż w młynie Diabełek nazwanym nie masz więcej natenczas domów do podymnego należących, z których by ten podatek płacony miał być, tylko jeden a nic więcej (…)”
Kolejnym sukcesorem gospodarstwa (przejmując je w nieznanych nam dotąd okolicznościach) zostaje córka Marcina i Ewy, Regina Diabełkówna, odnotowana jako małżonka młynarza Adama (z domu Woch – nazwisko Diabełek, podobnie jak jego teść, przyjął dopiero na młynie). W roku 1673 w KGK plenipotenci Zofii Diabełkówny (ciotki Reginy oraz przyrodniej siostry Marcina) kwitują Adama z odbioru 130 złotych „względem sukcesji i sum różnych pieniężnych na tym młynie rodzicowi tejże panny należnych i na nich po rodzicach jej prawem naturalnej sukcesji wobec innych współsukcesorów spadłych”.
W roku 1675 Adam składa w KGK dwie protestacje: w sprawie pobicia przez Wojciecha Szłapę (prawdopodobnego posesora nieodległego młyna Człapa) oraz w temacie krzywd i szkód zadanych przez żołnierzy przechodzącego przez osadę legionu wojska.
Przeprowadzona na młynie w roku 1683 lustracja królewska podnosi czynsz dzierżawny do wysokości 180 korców zboża (SA 1857).
Adam z Reginą po raz kolejny odnotowani zostali w dwóch dokumentach transakcyjnych KMK z lat 1688-90. W tym czasie, tj. w roku 1688, kolejny przywilej królewski na młyn Diabełek nadaje król Jan III Sobieski (akt wspomniany w treści wyroku TC z 1856). Szczęśliwe odszukanie tego niepospolitego dokumentu pozwoliłoby na bezsporne wytypowanie ówczesnych posesorów, być może również wysokości płaconego przez nich rocznego czynszu.
W następnych latach księgi miejskie oraz grodzkie niestety o osadzie milczą. Z pomocą przychodzą założone z końcem XVII wieku księgi parafialne. Pierwszymi odnalezionymi w nich użytkownikami młyna były dzieci Adama i Reginy: Zofia (1705-1708 jej ślub z młynarzem imieniem Błażej odbył się na w 1705 właśnie na Diabełku, stąd ojcostwo Adama wobec Zofii wydaje się być pewne), po niej zaś Józef Diabełek (1709-1712 z Reginą z domu Przybysz; jeszcze w marcu roku 1719 widnieje w zapisie z ksiąg grodzkich jako „uczciwy” młynarz z Diabełka, przedstawiający do obdukcji ciało zamordowanego brata Stanisława).
Po śmierci Józefa młyn przejmuje młodszy brat Adam (w roli Diabełkowych młynarzy oboje z małżonką Agnieszką widnieją jako świadkowie w dwóch odrębnych aktach metrykalnych z dnia 31 sierpnia 1723 r.). W dniu 11 lipca 1724 roku owdowiała po Józefie Regina (po drugim małżonku Modrzejewska) zrzeka się wszelkich praw do młyna na rzecz szwagra Adama oraz jego sukcesorów, kwitując
„uczciwego Adama Diabałka syna Śp. Adama z sumy 100 florenów (złotych) polskich za zasiewy w młynie zwanym Diabałek należącym do starostwa kowalskiego przezeń zawiezione i rozsiane oraz z pretensji wszelkich z gruntu tegoż młyna wynikłych, wyjąwszy zasiew letni przez tą uczciwą Reginę Diabałkową wydany (…) jak i z sumy 150 florenów polskich i prowizji od tejże sumy na mocy spadku na sieroty po Śp. uczciwym Józefie Diabałku”.
Transakcja zapisana zostaje w księgach grodzkich (we wrześniu następnego roku Franciszek i Regina Modrzejewscy nabywają za podobną sumę 150 złotych młyn Człapa leżący w nieodległym Rakutowie).
Dnia 4 marca 1729 roku Adam wespół z Agnieszką, w imieniu swoim oraz pozostałych sukcesorów w osobach rodzonych sióstr Marianny i Zofii (zapewne chodzi tu o siostrę zamężną za Błażeja), za sumę 250 tynfów zrzekają się praw do Diabełka na rzecz „uczciwych” Szczęsnego i Reginy Rańców. Zdarzenie to można umownie traktować jako początek dziedziczenia tego miejsca przez kolejne następujące po sobie pokolenia członków rodziny Rańców/Ryńców (potem zamiennie Ranieckich, Renieckich lub Rynieckich):
„Stanął Pracowity Adam Diabołek z małżonką swoją na imię Agnieszką pierwszego małżeństwa. Do Ksiąg Landwójtowskich Miejskich kowalskich Jego Królewskiej Mości nie będąc żadnym błędem zawiedzeni ani przymuszeni jawnie i dobrowolnie zeznali, iż oni mając młyn nazwiskiem Diabełek na Trakcie Toruńskim i Warszawskim leżący obopólnie sprzedali jako sukcesorowie z siostrami swymi do wzwyż sukcesji należącymi ze wszystkimi przyległościami rolami ogrodami budynkami jako to i młyn chałupę stodołę, tak jak z dawna rolami ogrodami ograniczone zostawałyby i Prawem Jego Królewskiej Mości utwierdzeni jak rodzice Diabełkowie tak też i potomkowie w używaniu mieli trzymali, tak i teraz spokojnie zaprzedali ich Prawo Jego Królewskiej Mości do rąk własnych teraźniejszym sukcesorom oddali Diabełkowie, które to Dobra za sumę to jest Tynfów Dwieście Pięćdziesiąt zaprzedali, między sobą pokój wieczny uczynili, pieniądze podług targu między sobą przy prezencji Sądu Landwójtowskiego sobie oddali i rzetelnie podług zeznania ich wyliczyli teraźniejsi sukcesorowie to jest Rańcowie, do których dóbr dobrowolnie przystąpili pomienieni sukcesorowie i wszelkiej przy utwierdzeniu sukcesorów rezygnacji dopuścili i rękami własnymi stwierdzili i podpisali się, pokój między sobą wieczny uczynili”.
Lustracja dóbr królewskich przeprowadzona dla Diabełka jeszcze w tym samym roku, podobnie jak późniejsze z lat 1732, 1738 oraz 1747, pozostawia zbożowy wymiar obowiązku czynszowego (TC 1856 oraz SA1857) na poziomie 180 korcy oraz wysokość podatku za grunt w wysokości 2 złotych.
W kolejnych latach na młynie nie wymienia się członków rodziny, co może oznaczać czasowe oddanie go w subarendę, najpewniej wskutek wczesnej śmierci Szczęsnego. Na Diabełku odnotowywani są m.in. Józef Człapa (zmarł w roku 1737; w tym samym miesiącu umiera również dwoje jego dzieci – być może na Diabełku panowała wówczas epidemia jakkolwiek nie można wykluczyć, że mogło dojść do tragicznego w skutkach wypadku) oraz Jan Dolatowski (1745-1758 z Marianną). W roku 1744 wspomina się mieszkającą na młynie hodowczynię bydła w osobie „pracowitej” Katarzyny Ryńcówny, pobitej przez właściciela karczmy znajdującej się nieopodal kościółka. Jej pokrewieństwa ze Szczęsnym nie udało się jednak wywieść.
Około roku 1758 na młyn Diabełek przenosi się z sąsiedniej Człapy jego „naturalny” sukcesor, zapewne najmłodszy (prawo minoratu) syn Szczęsnego Maciej (1720-1770). Tu w związku z Zofią Rędzikowską przychodzą na świat ich najmłodsze dzieci.
22 lipca 1765 roku podpisem króla Stanisława Augusta rodzina otrzymuje przywilej królewski dziedzicznego użytkowania młyna. Potwierdzenie nadania wpisane zostało do Ksiąg Kanclerskich Metryki Koronnej:
„Oznajmujemy więc, iż suplikowane nam jest przez Panów Rad naszych przy boku naszym zostających, imieniem pracowitych Macieja i Zofii z Radzikowskich Ryńców małżonków i posesorów młyna Diabełek nazwanego w Starostwie Kowalskim na trakcie Warszawskim i Toruńskim leżącego, abyśmy ich przy tymże młynie na fundamencie transakcji autentycznej w aktach miasta Kowala Feria Quarta post Festum S.Stanislai Episcopi et Martyris AD 1729 (11 maja 1729) na osobę pracowitego Szczęsnego Ryńca ojca ich zaszłej (śmierci) zachować i konserwować raczyli. My tedy do pomienionej supliki łaskawie nakłoniwszy się, chcąc aby pomieniony młyn w jak najlepszym pobudowaniu zostawał i żeby z niego podatek zwyczajny nie upadał, pomienionego pracowitego Macieja Ryńca z małżonką zachowujemy i konserwujemy, mocą którego zachowania pomieniony młyn Diabełek nazwany, ze wszystkimi budynkami, rolami, polami, ogrodami, łąkami zgoła ze wszystkimi należytościami i przyległościami tak jak z dawna pomieniony młyn trzymany był, ciż pracowici Ryńcowie małżonkowie trzymać, dzierżyć i używać będą aż do śmierci, a po śmierci ich, onychże sukcesorom obiecujemy przy tym naszym i Najjaśniejszych następców naszych imieniem, iż pomienionych Ryńców małżonków od spokojnej posesji tego młyna Diabełek nazwanego nie oddalamy, ani nikomu mocy do oddalenia nie damy, ale tak ich samych jako onychże sukcesorów zachowamy (…)”.
Dokument oblatowany został 6 września 1783 roku w księgach grodzkich kowalskich.
Rok po otrzymaniu przywileju przeprowadzona została kolejna lustracja królewska obejmująca Diabełek. Treści jej ustaleń, m.in. w przedmiocie czynszu ustanowionego w wykonaniu nadania na przywilej, nie udało się dotąd odszukać. A szkoda, bowiem charakter oraz wysokość tego wymiaru (pieniężnego lub zbożowego), jak również rzekomy obowiązek wykonywania innych powinności na rzecz starosty, były przedmiotem szerszego sporu, jaki toczyli z właścicielami dóbr Łagiewnickich zstępni Macieja w połowie XIX wieku. Wiadomo jedynie (za TC 1856), że w lustracji z roku 1766 przywołane są wcześniejsze z lat 1659 oraz 1661, które (jak wcześniej wykazano) łączny wymiar czynszu, oszacowany na 116 zł 20 gr, opierały na sumie ustalonego w pieniądzu wymiaru zbożowego wielkości 80 korcy zboża (wymłóconego – jak z dawna przyjęto – przez jedno koło młyńskie) oraz wysokości podatku za grunt.
W kolejnym roku (1767) przeprowadzono rewizję miejscowych mostków i grobli, która podaje: „młyn zwany Diabełek pod wsią Łagiewnikami leżący, do starostwa kowalskiego JWJMP Stanisława hrabii na Lubrańcu Dambskiego starosty kowalskiego posesyi podległego, należący. Ten młyn stoi między parowami w górzystym położeniu, wedle którego idzie poniżej trakt warszawski do Torunia. Przez ten płyną 2 strugi tak ze stawu przy młynie będącego, jako i innych wód jeziorowych, na których są mostki 2, każdy z nich ma długości łokci 6 warszawskich, szerokości tyleż. Między tymi mostkami jest miejsce w groncie bardzo niskim, które wody z górzystych pól, jako i z rzeczonych strug napełniają, to jest dawniej dla przejeżdżających wygody chrustem od mostku do mostku wysłane”. Decyzją rewizora koronnego zlecono wówczas przebudowę wspomnianej grobli, która wraz z granicznymi mostkami miała mieć docelową długość 90 łokci, zaś taryfy grobelne/mostowe ustalone zostały dla tejże przeprawy w wysokości: 3 grosze „od konia lub wołu w ciężarze idącego” oraz 1 grosz od „wołów i koni stadnych czyli luzem gnanych, od jednego”.
Maciej umiera na Diabełku w połowie lutego roku 1770. Na młynie pozostaje owdowiała Zofia oraz najmłodsi synowie. Następna lustracja ma miejsce 17 marca 1783 roku. Cytując zeznanie dziedziców Sokołowskich z przywoływanego już sporu (TC 1856), na mocy tejże lustracji ustanowiono wymiar z młyna Diabełek w wysokości 45 korcy i „przy tym wymiarze młynarze zostali w dalszych latach utrzymani”. Objętościowo była to danina znacznie niższa od dotychczasowej (160-180 korcy), niewykluczone jednak, że odnosiła się do zboża w formie śruty (stąd nazwa osep ?) nie zaś gotowego ziarna, zaś sam młyn ponownie mógł być zasilany zaledwie jednym kołem napędzającym.
27 sierpnia 1783 roku pozostający przy życiu brat Macieja Wojciech wytacza Zofii pozew o bezprawne oddalenie go od dziedziczenia rodzinnego przywileju:
„(…) jako najsolenniej manifestuje się naprzeciw uczciwej Zofii Rańcowej młynarce Diabełkowskiej bratowej swojej wdowie pozostałej po niegdy Macieju Rańcu bracie tegoż manifestanta w takowy niżej wyrażony sposób, iż taż Zofia Rańcowa młynarka odebrawszy bezprawnie młyn Diabełek w starostwie Kowalskim będący jeszcze z mężem swoim wzwyż pomienionym niegdy śp. Maciejem Rańcem, który młyn ze wszystkimi gruntami i przyległościami bezprawnie dzierży i jego używa, do którego i teraźniejszy manifestant prawem natury wspólnie należy po ojcu swoim jako w sobie opiewa rezygnacja uczyniona w roku 1729 w księgach landwójtowskich Kowalskich na niegdy śp. Szczęsnego Rańca i na jego sukcesorów, a tenże manifestant będąc naturalnym sukcesorem jako po (…) swoim do tegoż młyna a nic z niego dotychczas nie partycypuje (…).
„(…) Gdy jednak strona pozwana na odparcie powództwem jego złożonym przez siebie Przywilejem od Najjaśniejszego nam szczęśliwie panującego Monarchy Polskiego Stanisława Augusta na tenże młyn Diabełek niegdyś pomienionemu Maciejowi Rańcowi brata teraźniejszego powoda samemu i jego małżonce Zofii z Rędzikowskich teraz zapozwanej pozostałej wdowie łaskawie w roku 1765 dnia 22 miesiąca lipca danym przez Najjaśniejszego Króla imć podpisem, pieczęcią Kancelarii Wielkiej Koronnej utwierdzonym, księgami zaś Grodu Kowalskiego w sobotę to jest dnia 6tego miesiąca września roku 1783 oblatowanemu, w Sądzie się naszym broni i tę sprawę Sądowi tutejszemu być niepodległą do rozsądzania konkluduje, i owszem do przyzwoitego Sądu onejże odesłania to jest do Prześwietnej Referendarii Koronnej pretenduje (…)”.
Spór o należną Wojciechowi porcję odszkodowania trwa kilka lat ocierając się nawet o wezwanie Zofii do Sądu Referendarii Koronnej. Ostatecznie zaspokojony materialnie Wojciech w dniu 24 kwietnia 1788 roku wycofuje się z dalszego pozwu, kwitując w Sądach Landwójtowskich „uczciwą Zofię Rańcową w przywileju posesorkę młyna Diabełka a bratową swoją pozostałą wdową po niegdy śp. Macieju Rańcu bracie rodzonym i z sukcesorami jej z połowy młyna tegoż Diabełka i gruntami i wszystkimi przyległościami do tegoż młyna należącymi, z której połowy tegoż młyna odebrał spłaty złotych polskich sto pięćdziesiąt duo sto pięćdziesiąt i żyta korzec jeden miary królewskiej od tejże uczciwej Zofii Rańcowej młynarki bratowej swojej, z której sumy odebrawszy też wzwyż wyrażoną młynarkę kwituje oraz i z zaczętego procesu tak w Sądach wójtowskich Kowalskich jako i do Prześwietnej Referendarii tej sprawy odesłanej zgoła ze wszystkich procesów, manifestów i terminów nic sobie ani sukcesorom swoim na tymże młynie nie ekscypuje ani rezerwuje, owszem tąż młynarkę swoją bratową i z sukcesorami jej wieczyście przy dziedzictwie tegoż młyna całego z gruntami zostawuje wieczny pokój i zgodę między sobą zawierając, na co się dla tym lepszej wiary i wagi trzymając się pióra podpisuje”.
W księgach Referendarii Koronnej zachował się z tego okresu ciekawy pozew, jaki Zofia wytoczyła staroście kowalskiemu Michałowi Sokołowskiemu o nielegalne wystawienie na terenie osady karczmy dworskiej: „(…) stosując się do wizji i manifestu w Grodzie Brzeskim Kujawskim na dniu 21 miesiąca maja w roku bieżącym 1787 uczynionego o to, iż pozwany nie zważając na prawa onym do pomienionego młyna z ogrodami pastwiskami służące, ogród powodów własny od dawności przez powodów posiadany i w ograniczeniu młyna Diabełek zwanego leżący zbożem zasiany, płot podając kazawszy, nienależycie powodom odebrał i karczmę na nim nową wystawił oraz pastwisko pasieka nazwane pszenicą wzdłuż staj dwojgiem, wszerz zaś stajem jednym zasiane odjąć i inne krzywdy czynić ważył się (…)„
Dalej czytamy m.in. o wysokości kary nałożonej na Starostę za niestawiennictwo:
„Przeto my Król i Sąd nasz Zadworny Referendarii Koronnej, wysłuchawszy (…) woźnego relacji o przywołaniu wzwyż wyrażonej strony pozwanej a niestawającej, na instancję i prawne poparcie strony powodowej, tąż stronę pozwaną w zysku sprawy wzdać i kondemnować dopuściliśmy. Mocą którego zysku przez stronę powodową na stronie pozwanej niestawającej prawnie otrzymanego, ponieważ rzeczony Ur. pozwany będąc zapozwanym do Sądów naszych na terminie niniejszym nie stanął i wzdać się dopuścił, przeto onego winnym być kary uznajemy, i aby na terminie przyszłej komisji zakład starościński na rzecz Ucz. wdowy i sukcesorów Ryńcowskich pod rygorem banicji wiecznej tamże w przypadku niezapłacenia na tymże pozwanym ogłosić się mającej zapłacił, onegoż obowiązujemy”.
W kwestii zaś pryncypalnej Sąd podjął następującą decyzję:
„Ponieważ sprawa niniejsza o adempcję czyli zabór własności ogrodu i grunt pasieki do młyna Diabełek zwanego należących, a przez Ur. pozwanego (jak się wdowa i sukcesorowie Ryńcowscy skarżą) przywłaszczonych i karczmą nową zabudowanych, gruntownego rozeznania i rozsądku wymaga. Przeto potrzebną być w tej sprawie na grunt Komisję uznajemy, na której odprawienie (…) komisarzy naszych wyznaczam (…) Nasamprzód Ur. Pozwanego do wyliczenia zakładu starościńskiego na rzecz Ucz. wdowy i sukcesorów Ryńcowskich wyżej przysądzonego zobowiązał, a dopiero prawa i dokumenta wszelakie, jakie strony obydwie do tej sprawy mieć będą, komportować (złożyć) i nawzajem sobie komunikować onymże nakazał, komportowane w akt swój summaria wpisał, po tym do wizji w kontrowersji będącego ogrodu i gruntu pasieki przystąpił, one walnie swoim co do położenia wielości i jakowości tegoż ogrodu czy gruntu pasieki dokładnie i dostatecznie opisał, inkwizycję względem posesji dawniejszej przed wszczętą między stronami kontrowersją i wystawieniem przez Ur. pozwanego na tym ogrodzie karczmy wywiódł.”
Pozywa również Sokołowski, który domaga się m.in. kary za spalenie i rozebranie starej karczmy, uznania za bezprawne użycia ziem „na ogród pretendowanych” jako pastwisk, zobowiązania młynarki do oddawania sprawiedliwego wymiaru z młyna oraz cofnięcia niekorzystnego dla siebie wyroku „na nielegalnym terminie otrzymanego„. W dniu 2 lutego 1788 Zofia otrzymuje wezwanie do stawienia się w Sądzie Referendarii Koronnej (oblaty w KGBK).
W dniu 4 maja 1788 roku w ramach kontynuacji sporu właściciel dóbr łagiewnickich, „urodzony” Roch Grabkowski, w imieniu swoim oraz Michała Sokołowskiego pozywa w księgach grodzkich Zofię o przeprowadzenie przez nią „z zawziętością napadu na dwór dóbr Łagiewniki i […] rozpowszechnianie groźby zabójstwa ludzi wożących z rozkazu starosty drewno na budowę w miejscu, gdzie od dawna karczma przy dobrach tych Łagiewniki stała była, oraz w sprawie innych dokonanych gwałtów, które dowiedzie dokładne śledztwo (…)”.
Wyznaczeni wcześniej komisarze w raporcie z dnia 22 kwietnia 1788 tej wielowątkowej sprawy nie rozsądzili i w dniu 3 maja odesłali ją ponownie do Sądów Referendarskich, gdzie utknęła na dobre i – jak się wydaje – werdyktu ostatecznie nie podjęto.
Dwa miesiące później, w dniu 24 czerwca 1788 roku Zofia przepisuje gospodarstwo najmłodszemu synowi Ignacemu (1762-1827) który przejmując młyn, ma jednocześnie obowiązek zaspokojenia roszczeń starszych braci na łączną sumę 80 czerwonych złotych polskich:
„do Ksiąg niniejszych miejskich Landwójtowskich Kowalskich osobiście stanąwszy uczciwa Zofia Rańcowa pozostała wdowa po niegdy śp. Macieju Rańcu młynarzu młyna Diabełka, która to dnia dzisiejszego jawnie i dobrowolnie zeznaje przed niniejszymi aktami, iż ona mając młyn Diabełek w Starostwie Kowalskim leżący prawem od Najjaśniejszych Królów i Panów Naszych miłościwych sobie i niegdy śp. małżonkowi swemu wzwyż namienionemu nadany, który młyn ze wszystkimi gruntami, rolami, łąkami, ogrodami, budynkami i z wszelkimi przyległościami zapisuje daje daruje i wiecznymi czasy rezygnuje uczciwemu Ignacemu Rańcowi synowi swemu najmłodszemu i małżonce jego Urszuli z Wienieckich i ich sukcesorom, tylko ażeby spłacili braciom swoim podług umówionej między sobą komplanacji, zaś taż uczciwa Zofia Rańcowa matka zeznaje, iż bierze od tegoż syna Ignacego i małżonki jego Czerwonych złotych dwadzieścia z każdego syna swego to jest Tomasza, Marka, Ambrożego i tegoż Ignacego porcji, z której wzwyż wyrażonej sumy wraz ze synami swymi a braćmi tegoż Ignacego syna deklaruje na przyzwoitej cenie papieru stęplowanego przed niniejszymi aktami zakwitowanego, ostrzegając sobie jednak taż uczciwa Zofia Rańcowa matka dożywocie to jest posiedzenie przy tymże synu Ignacym aż do śmierci, aby wzgląd na nie mieli i pieczę w jej starości, która dla tym lepszej wiary i wagi i dotrzymania lepszego, tąż rezygnację i zapis podpisem swym stwierdza i podpisuje się”.
Jednocześnie Ignacy uzyskuje pisemne zrzeczenie praw spadowych ze strony pozostałych przy życiu starszych braci. W ten sposób kończy się również spór, jaki w księgach miejskich pozwem przeciw matce złożonym już w końcu maja 1787 roku toczyli niezadowoleni z podziału majątku bracia Ambroży i Marek.
Ignacy z Urszulą z Wienieckich przebywają na młynie niemal przez cały okres małżeńskiego życia. Ponieważ III rozbiór Polski (1795) ostatecznie zamyka istniejące od XV wieku księgi sądowe, wiedza o życiu Diabełka z następnych kilkunastu lat czerpana jest jedynie z kościelnych ksiąg metrykalnych. W połowie lipca 1795 roku odnotowują one chrzest Ignacego juniora, późniejszego dzierżawnego posesora młyna.
22 sierpnia 1814 roku, w brzeskiej kancelarii notarialnej mieszkający przez pewien czas na nieodległym młynie Sokołowskim
„sławetny Ignacy Raniecki mając młyn swój dziedziczny Diabełek zwany w Powiecie tutejszym Departamencie Bydgoskim sytuowany tenże sam młyn Diabełek na lat dziewięć po sobie idące sławetnemu Andrzejowi Ranieckiemu synowi swemu z gruntem, łąkami ogrodami i wszelkim wyposażeniem, zabudowaniami pod tymi warunkami ustępuje, sobie ganek pośledni z jaglarzem (jagielnikiem) sławetny Ignacy Raniecki ojciec do swego użytku (zastrzega) i z tego będzie dawał sł. Andrzejowi Ranieckiemu synowi żyta ćwiertni toruńskich trzydzieści każda ćwiertnia z garcy 16 miary warszawskiej trzymać ma, jednakże gdyby wody tak na suszę, jako i mrozy duże na ten młyn bieżący brakowało, wzbraniać takowego ganku nie będzie dla syna na mielenie dworskiego mlewa, i magazynów do pomieszkania izbę jedną, krów dwie, na zimową i letnią paszę siana fur cztery dla koni, w ogrodzie (…) dwanaście, ganek zaś pierwszy Andrzejowi Ranieckiemu synowi ojciec do użytku oddaje. Syn Raniecki dzierżawy za to żadnej ojcu nie będzie dawał tylko na kanon do dworu wydawać będzie ćwiertni zwyczajnych żyta sześćdziesiąt, reperacje wszelkie około młyna upustu, grobli, podgródek, zgoła i wszelkich budynków Andrzej Raniecki syn bierze na siebie obowiązek bez żądania za to od ojca bonifikacji żadnej, podatki (…) wszelkie daniny i ciężary dzierżawiący sam podejmować bez nagrody będzie”.
Kontrakt ten, z nieznanych przyczyn, zostaje zerwany zaledwie po dwóch latach od chwili jego podpisania. W dniu 20 października 1818 roku, w kancelarii brzeskiego notariusza Antoniego Wolskiego, Ignacy z Urszulą czynią „akt wyraźnej swej dyspozycji”, w którym gospodarstwo Diabełek zapisują najmłodszemu synowi Ignacemu:
„deklarują zeznający, iż mając czterech synów jako to Adama, Andrzeja, Ludwika i Ignacego z sobą małżeńsko spłodzonych, z tych najmłodszego syna swego Ignacego Ranieckiego wybierając na gospodarza, onegoż majątku swego nieruchomego prawym sukcesorem i dziedzicem czynią i postanawiają z tego powodu, że stawający będąc w podeszłym wieku nie mogą już pilnie dozorować swego majątku, a zatem młyn swój Diabołek zwany w powiecie tutejszym sytuowany za Przywilejem Królewskim (…) przez siebie posiadany, ze wszystkimi zabudowaniami gruntami czynszami wymiarem i wszystkimi użytkami bez najmniejszej ekscepcji synowi swemu najmłodszemu Ignacemu Ranieckiemu w używanie i posesję oddają i niniejszym dziedzicem ogłaszają z tym jednak warunkiem, iż wstępujący w to prawo wszelkie ciężary publiczne, podatki, czynsz zaspokajać winien będzie, zeznających swych rodziców u siebie utrzymywać onych aż do śmierci, dwie części dochodu z młyna tego oddawać, po wtóre podług później nastąpić mianej detaksacji tego młyna równe porcje rodzeństwu swemu wyżej wzmiankowanemu (potrąciwszy swą porcję) wypłacić będzie obowiązany (…).”
Po śmierci Ignacego seniora w 1825 r., na młynie pozostają Ignacy junior z małżonką, córką oraz owdowiałą matką. W roku 1827 posesor wdaje się w konflikt z dziedzicem miejscowych dóbr Józefem Sokołowskim w sprawie o wymiar płaconego czynszu. Sokołowski wytacza Ignacemu proces o „opłacenie lub wydanie wymiaru rocznego z młyna Diabołek po sto czterdzieści ćwiertni czyli siedemdziesiąt korcy warszawskich żyta, ale jako czynsz, w który to czynsz dotąd dziewięćdziesiąt ćwiertni czyli czterdzieści pięć korcy miary warszawskiej rzeczony młynarz oddawał, powody do tego były że lustracje dawnego rządu polskiego nie zgadzały się z myślą przywilejów”. W kwietniu roku 1831 w kowalskiej kancelarii notarialnej spór wieńczy ugoda następującej treści: „(…) Utrzymuje JWM. dziedzic własność wieczystego prawa młyna Diabełka w całym swym ograniczeniu jak się dziś znajduje, a Ignacy Raniecki posiadacz młynarz wszelkich pretensji zrzeka się (…) Stanowią strony obydwie niniejszym aktem raz na zawsze roczny wymiar po dziewięćdziesiąt ćwiertni czyli czterdzieści pięć korcy żyta miary warszawskiej, który to wymiar obowiązuje się Ignacy Raniecki niechybnie każdorocznie swym sprzężajem (ogółem zwierząt pociągowych) na dzień dwudziestego czwartego czerwca do spichlerza na sypanie we wsi dziedzicznej Łagiewniki pod rygorem prawa zanieść i odstawić, a co początkować ma w roku bieżącym z dniem dwudziestego czwartego czerwca za kwitem JW. Dziedzica (…) Prócz powyżej opisanego wymiaru rocznego, obowiązany jest Ignacy Raniecki jak to przywilej mieć chce, mlewo bez pobierania miarki na potrzebę Dworską do wsi Łagiewniki jako też słody do Browaru tejże wsi tudzież ospy (śruty zbożowej) dopełniać, żadnych innych powinności i danin nie ma i nie będzie miał obowiązku (…)”. W tym samym dokumencie Ignacy zobowiązuje się również do ratalnej spłaty narosłych w trakcie toczonego procesu zobowiązań o łącznej wartości 110 korców żyta miary warszawskiej.
Trzy tygodnie później Ignacy oddaje młyn w roczną dzierżawę Ludwikowi Brykmanowi, samemu pozostając na terenie osady. Treść dokumentu stanowi ciekawą, choć zaledwie wycinkową ilustrację wyposażenia, z jakiego składało się gospodarstwo:
„Ignacy Raniecki swój własny młyn o dwóch kołach Diabołek zwany tu w Powiecie Brzeskim położony, wypuszcza sposobem dzierżawnym Ludwikowi Brykmanowi młynarzowi w jednoroczną posesję poczynając od dnia dwudziestego trzeciego kwietnia roku bieżącego, a kończąc się mianą podobnież w dniu dwudziestego trzeciego kwietnia roku przyszłego, za sumę dobrowolnie umówioną i postanowioną pięćset dziesięć złotych polskich, którą zadzierżawiający zaraz gotowo do rąk wydzierżawiającego wyliczył, z których odebranych w jak najlepszej formie prawa kwituje, i wszelkich wyłączeń prawnych nieodebrania waluty i nie obrócenia takowej na swój pożytek wyraźnie zrzeka się (…) Oprócz intrat (zysków) z młyna samego, będzie miał dzierżawca pomieszkanie w alkierzu wchodząc na lewo w zamieszkaniu młynarskim, a do tego obowiązuje się wypuszczający krowę zimą latem swym kosztem, jako też wygnanie dla świń dzierżawcy utrzymywać oraz roli uprawnej w ogrodzie na kartofle zagonów dwadzieścia, na kapustę zagon jeden, na brukiew także zagon jeden takiej długości i szerokości jak się ogród znajduje, oraz trzy fury drzewa parokonne na opał również dać, więcej nie będzie miał prawa do żądania (…)”.
Na dzierżawcy ciążył również obowiązek reperacji wyposażenia młyna, a także uiszczanie wszelkich płatności dworskich związanych z jego użytkowaniem.
Będąc na łożu śmierci, 7 grudnia 1831 roku owdowiała Urszula raz jeszcze, ostatecznie i definitywnie przepisuje prawo na młyn Ignacemu, który w odrębnych dokumentach uzyskuje pisemne odstąpienie od praw ze strony pozostałych sukcesorów:
„(…) Przed Karolem Trzaskowskim regentem powiatu Kowalskiego województwa Mazowieckiego w mieście powiatowym Kowalu w domu pod liczbą 121 mieszkającym i urzędowanie swoje odbywającym, stawiła się osobiście Urszula z Winnickich Reniecka, po Ignacym Renieckim pozostała wdowa na młynie Diabołek zwanym do pryncypalnych dóbr Łagiewniki w powiecie Brzeskim położonych należącym mieszkająca, która lubo słaba na siłach, lecz na umyśle zdrowa, a tym samym do dyspozycji zdolna, a co do osoby chociaż regentowi nie jest znana, wszelako przez dwóch rekognescentów jako to: Marcina Busse młynarza we wsi Kuźnicach powiecie Kowalskim i Tomasza Zuchowskiego właściciela domu w mieście Kowalu mieszkających, za tożsamość uznana; stawająca następnie w przytomności czterech do aktu tego wezwanych świadków w końcu aktu z imienia i nazwiska wyrażonych deklarowała, iż czując się być słabą, zamiarem jej jest dysponować ostatecznie i tę swą dyspozycję sposobem testamentowym podała: w małżeństwie z Ignacym Renieckim od lat kilku zmarłym spłodziłam czterech synów to jest Adama, Andrzeja, Ludwika i Ignacego, z tych Adam i Andrzej otrzymawszy przyzwoite wyposażenie zakończyli życie; – dalej zeznała, iż młyn Diabołek zwany z przybyłościami i przynależytościami tak przez stawającą, jako i męża jej aktem urzędowym Ignacemu Renieckiemu najmłodszemu synowi od lat kilkunastu na własność od rezygnowany został, schedę więc czyli raczej sumę stawający a od rezygnowania powyższego młyna przypadającą testatorka niniejszym aktem temuż Ignacemu Renieckiemu synowi swemu na własność zapisuje, leguje i na wieczne czasy odstępuje (…) obowiązuje Ignacego syna aby po zgasłym jej życiu po chrześcijańsku pochował i pogrzeb wyprawił (…)”
Wykonana w 1853 rządowa regulacja gruntów łagiewnickich donosi szczegółowo, że część obszaru osady Diabełek będąca we władaniu Ignacego Renieckego wzrosła z 14 mórg 165 prętów do 15 mórg 160 prętów. Dopełnienie to było następstwem zamiany gruntów, być może przeprowadzonej na skutek sporu, jaki w latach 30-tych prowadził z właścicielem tych ziem, Józefem Sokołowskim (synem nieżyjącego już starosty) ówczesny dzierżawca Diabełka.
Ignacy (1798-1855) ożeniony z Klarą zd. Wankowską, zasiedla Diabełek do końca swych dni. Z chwilą jego śmierci w maju roku 1855 kończy się niemal stutrzydziestoletni wątek młynarzy Ranieckich (Renieckich) zasiedlających gospodarstwo młynowe – małżeństwo nie doczekało się bowiem potomków w linii męskiej. Więzy krwi na młynie jednak pozostają. Zaledwie miesiąc po zgonie Ignacego, na mocy aktu z dnia 14 czerwca 1855 podpisanym w Brześciu Kujawskim przed rejentem Okręgu Włocławskiego, gospodarstwo przechodzi w ręce starszej córki Florentyny, zamężnej za urodzonego w Poznaniu młynarza Julianna Dullina (młodsza Emilia ma zostać zaspokojona rekompensatą w wysokości 3300 rubli srebrnych). Prawo wieczystego posiadania majątku przejęte zostało pod obowiązkiem komplanacji z roku 1831, tak więc roczny wymiar czynszu nadal wynosił 45 korców żyta miary warszawskiej, płacony wraz z innymi obowiązkami wykonywanymi na rzecz dworu.
„(…) Niegdy Ojciec zeznających Ignacy Raniecki wieczysto-czynszowy właściciel młyna wodnego Diabełek vel Drabełek zwanego, do dóbr Łagiewniki w Okręgu Włocławskim położonych jako domini directi należącego, zmarł w zabudowaniach tegoż młyna dnia 5/siedemnastego maja roku bieżącego, bez testamentu zostawiwszy stawające tu dwie córki swoje jako jedyne sukcesorki pozostałości majątkowej po nim składającej się z młyna wodnego Diabełek vel Drabełek prawem wieczysto-czynszowym posiadanego, z zabudowaniami, gruntami i innymi przynależnościami do tego młyna przywiązanymi, tudzież rekwizytami i porządkami z inwentarzy żywych i martwych, ruchomości i różnych aktywów (…) dozór i administrację pozostałości majątkowej od czasu śmierci spadkodawcy sprawował Julian Dullin, mąż jednej z sukcesorek (…) Po wyjaśnieniu powyższym Emilia z Ranieckich Raczkowska oświadczyła, że ona wszelkie prawa swoje z tytułu spadku po swym ojcu do młyna wodnego Diabełek vel Drabełek z tym wszystkim co do niego należy tudzież do wszelkich inwentarzy i ruchomości z wyłączeniem jedynie tego o czym niżej będzie mowa, jako też do wszelkich aktywów, tak już wiadomych jako i w przyszłości w gotowiźnie lub innych tytułach wykryć się mogących, jak niemniej do zboża w ziarnie i w ogóle wszelkie swoje prawa i pretensje do pozostałości majątkowej po swym Ojcu, bez względu na to z czegokolwiek ta pozostałość się składa i składać może, z wszelkimi do niej użytkami i dochodami od czasu śmierci spadkodawcy, odstępuje i przelewa na zupełną i wyłączną własność współstawającej tu siostry swojej Florentyny z Ranieckich Dullin, która odstąpienie to akceptuje. Odstąpienie to następuje ryczałtowo bez względu na rzeczywistą wartość jego (…) z pozostałości majątkowej po Ignacym Ranieckim na Emilię Raczkowską przypada i przypadać może i bez żadnej z jej strony ewikcji za obopólną dobrowolnie wniesioną sumę złotych polskich dwadzieścia dwa tysiące czyli rubli srebrem trzy tysiące trzysta (…) Oprócz sumy rubli srebrem trzy tysiące trzysta wyżej umówionej Emilia Raczkowska z pozostałości majątkowej po swym Ojcu ma prawo wziąć bez żadnego wynagrodzenia i bez żadnej pretensji ze strony Florentyny Dullin następne na wyłączną swą własność przedmioty: parę koni które sobie wybierze z zaprzęgami saskimi bez lejców, wóz na żelaznych osiach podług swego wyboru i warsztat stolarski (…)”
To właśnie wysokość wspomnianego wymiaru czynszowego, jak również status ziemi zwanej Pasieka o areale 4 mórg, rzekomo bezprawnie odebranej dziedzicznym posiadaczom Diabełka w 1787 roku, stanowi kanwę sporu, jaki w latach 1856-1862 toczył z rodziną Sokołowskich nowy dzierżawca młyna Julian Dullin. W lutym 1856 w miejscowym Sądzie Pokoju zwraca się z prośbą o „pierwiastkową regulację hipoteki” zaznaczając, że „do młyna Diabełek należy 80 mórg chełmińskich gruntu ornego, pastwiska mórg 15, ku czemu przedstawiam tu dokument (oblatowany w 1556) czyli Przywilej Kazimierza Jagiellończyka Króla Polskiego z 1464 (…)”.
Ostatecznie jednak do regulacji tej nie stawia się. Po niekorzystnym dla siebie wyroku w sprawie z powództwa Sokołowskich, zapadłym w Trybunale Cywilnym Guberni Warszawskiej dnia 7 sierpnia 1856 (zasądzającym m.in. kwotę 378 rubli srebrnych na rzecz powodów tytułem zaległości czynszowych), zaskarża decyzję w trybie apelacji oraz wytacza odrębny proces ówczesnym właścicielom dóbr łagiewnickich, Edwardowi i Annie Sokołowskim. W pozwie o przywrócenie czynszu w wymiarze rocznym 180 złotych polskich 20 groszy (czyli 17 rubli 50 kopiejek), uwolnienie od innych powinności na rzecz dworu, a także oddanie pola Osiek vel Pasieka zwanego, powołuje się na szereg wcześniejszych przywilejów oraz lustracji królewskich twierdząc, że „Dziedzic dóbr Łagiewniki Józef Sokołowski korzystając z niewiadomości zarządzającego młynem (Ignacego Rynieckiego) spisał z nim akt urzędowy (tj. komplanację z roku 1831) obecnie zaskarżony, a którego osnowa jest przeciwna nadaniom i Lustracjom w wykonaniu nadań ustanowionym”. Dalej podnosi również argument, że „Ignacy Ryniecki nie będąc ani posiadaczem, właścicielem tylko czasowym używalnikiem onego młyna, nie miał zdatności zawierania z Józefem Sokołowskim transakcji, bo bez wpływu prawnych właścicieli lub ich upoważnienia, nie był mocen kontraktować”.
Wszystkie zarzuty zostały wyrokiem z dnia 12 września 1856 oddalone z powodu przedawnienia roszczeń oraz braku podstaw prawnych do tego, by spadkobiercy mogli „skarżyć komplanację, której on (Ignacy) za życia swego przez lat dwadzieścia cztery nie skarżył i owszem dobrowolnie wykonywał”. Roszczenie o pole Pasieka uznano za bezzasadne z uwagi na ostateczny brak werdyktu w tej sprawie w Sądach Referendarii Koronnej. Tym samym Trybunał Cywilny„powództwo główne małżonków Dullin jako też skargę interwencyjną i apelację oddala. Wyrok zaoponowany z dnia dwudziestego szóstego lipca/siódmego sierpnia tysiącznego osiemset pięćdziesiątego szóstego roku, w swej mocy utrzymuje”.
Oba niekorzystne dla siebie werdykty Dullinowie zaskarżyli do Sądu Apelacyjnego Królestwa Polskiego (tym razem powołując się m.in. na Lustrację Królewską z 1661 ustalającą opłatę czynszową w wysokości 116 zł 20 gr), który w dniu 22 kwietnia 1857 ponownie wszystkie roszczenia jako bezzasadne oddalił. W treści uzasadnienia czytamy m.in, że wszelkie zapisy w przywilejach królewskich nie są w stanie zbić postanowień lustracji, które na przestrzeni wieków ulegały zmianom, co więcej z reguły zasądzały rzeczowy wymiar daniny.
Kolejna apelacja Dullinów przynosi podobny skutek. W dniu 10 grudnia 1857 Departament Rządzący Senatu „skargę jako nieusprawiedliwioną oddalił i wyrok Sądu Apelacyjnego zachował”, jednocześnie nakładając na skarżących karę w łącznej wysokości 13 rubli srebrnych. Uzasadnienie przekonuje m.in, że „ilość zboża nie zawsze była jednakowa, przeto zachodziła przyczyna przeprowadzenia komplanacji, która by stosunki między dziedzicem a młynarzem stanowczo i ostatecznie ustaliła” (co też uczyniono w spornym roku 1831) (…) zatem Przywileje Batorego oraz Władysława IV (przytoczone w oblacie z roku 1638) Przywilej Jana II Sobieskiego z 1683 oraz Lustracje z lat 1616 i 1664 przekonują, że obowiązki posiadaczy młyna Diabełek stosownie do woli monarszej ulegały zmianom i że w późniejszych Przywilejach po Przywileju Kazimierza Wielkiego i w ostatniej Lustracji z 1664 o opłacie pieniężnej (w wysokości 116 zł 20 gr) mowy już nie było, wreszcie Przywilej Stanisława Augusta z 1765 nie wspomina o charakterze wymiaru czynszowego”.
Niniejszy przewlekły spór stanowi trudne do przecenienia archiwum historiograficzne. W jego treści obie strony powołują się na szereg istotnych dokumentów historycznych, począwszy od przywileju królewskiego z roku 1464. Wszystkie one miały stanowić pełnoprawny dowód w sprawie o ostateczną regulację gruntów, dowodząc przy okazji wielowiekowego dziedziczenia majątku stanowiącego część dóbr królewskich oraz prawnego umocowania jego kolejnych właścicieli użytkowych.
W kolejnych latach Dullinowie zwlekają z uiszczaniem opłat czynszowych, co niesie ze sobą konsekwencje w postaci wyroku skazującego ich na konieczność zapłacenia dziedzicom łącznej sumy 591 rubli srebrnych oraz 75 kopiejek zaległych zobowiązań (decyzja Sądu z dnia 2 sierpnia 1860). W związku z negatywnym skutkiem przeprowadzonej na miejscu egzekucji komorniczej, 23 października 1860 Trybunał Cywilny ponownie nakazuje pozwanym kwotę wzwyż wymienioną wydać, ponadto nakłada na nich obowiązek pokrycia kosztów sądowych w wysokości 10 rubli srebrem. Trzy dni później pojawia się komornik sądowy na przymuszone wywłaszczenie Dullinów z gruntu. Zająwszy i zaaresztowawszy Diabełek oświadcza, że „młyn w drodze przymusowego wywłaszczenia, na drodze postępowania subhastacyjnego sprzedany i przysądzony zostanie najwięcej dającemu na Audiencji Publicznej Trybunału Cywilnego Gubernii Warszawskiej” (zapis wniesiono do Księgi Wieczystej w dniu 24.11.1860). Termin pierwszej publikacji ustalony został na dzień 4 lutego 1861 (podano, że dobra „wystawiono na sprzedaż w poszukiwaniu Rs. 378 z procentem 5 od sta oraz kosztów procesu” czyli czynsz w wysokości 180 korców osepu żyta za lata 1857-1860 wraz z grzywnami i kosztami sądowymi). Sporządzony na tą okoliczność spis nieruchomości stanowi nieocenione źródło wiedzy, jak wyglądało ówczesne gospodarstwo:
„młyn i zabudowania do niego należące oraz grunta i łąki; pierwszy kawał gruntu pomiędzy dobrami Łagiewniki i dobrami Nakonowo położony, w ogrodzie owocowym klasy I pszennej około 120 drzew owocowych rodzajnych szczepionych i krzewy bzu obejmującym dziesiatyn 1/3, w ogrodzie warzywnym klasy I pszennej będącym dziesiatyn 2/3, w gruntach ornych klasy I pszennej będących dziesiatyn 12, w łące klasy II dziesiatyn ½, w stawie zarybionym z rzeczki Kłobia zwanej uformowanym dziesiatyna 1, w placach pod zabudowaniami i przy nich będących dzisiatyna 1 łącznie dziesiatyn 15; drugi kawał gruntu również pomiędzy wspomnianymi dobrami leżący, obejmujący łąkę klasy III i zawiera rozległości dziesiatyn 10, zatem cała rozległość obu kawałów gruntu wynosi 35 dziesiatyn; na I kawale gruntu stoją następujące zabudowania: chałupa stara z drzewa w węgieł pobudowana, o dwóch izbach z dwoma alkierzami, komorą i sienią będąca, nad dach której słomą pokryty jest wyprowadzony komin murowany, i ma z frontu drzwi i dwa okna, od tyłu drzwi i okno, z jednego boku dwa okna, a z drugiego boku okno jedno; stajnia stara z drzewa w węgieł postawiona, dachem słomą pokrytym, o jednych drzwiach będąca; obora z chlewem stare drzewa w słupy pod jednym dachem słomą pokrytym pobudowane i te mają z frontu drzwi oraz z jednego boku drzwi; stodoła z drzewa w słupy postawiona z dachem słomą pokrytym o jednym klepisku i jednych wrotach na przestrzał, w średnim stanie będąca; szopa z drzewa w słupy przy powyższej stodole pobudowana, z dachem słomą pokrytym, w średnim stanie będąca; chlewik z drzewa w słupy postawiony o jednych drzwiach, w średnim stanie lecz bez dachu będący; przy powyższych zabudowaniach są ogrodzenia z żerdzi oraz przy powyższej chałupie jest ogród warzywny i owocowy powyżej wyrażony, płotem z żerdzi ogrodzony; dalej są jeszcze następujące zabudowania: – dom z drzewa w węgieł nowo pobudowany nie dokończony, bez komina, lecz z dachem słomą pokrytym, w dobrym stanie będący i ten ma miejsca z frontu na drzwi i cztery okna, od tyłu na drzwi i dwa okna, z jednego boku na drzwi, a z drugiego boku na dwa okna; młyn wodny o dwóch kołach wodnych lecz o trzech gankach to jest dwóch do pytla i trzecim jagielniku, w dobrym stanie będący, z drzewa w węgieł przy stawie stojący, nad dach którego draniczkami pokryty jest wyprowadzony komin murowany, i ten ma z trzech stron po jednych drzwiach, a z czwartej strony małe okienko, stancję w tymże młynie urządzoną oświetlające; w młynie tym oprócz skrzyni i koszów są jeszcze cztery pytle, cztery raski (?), trzy oskardy żelazne i drąg żelazny; przy młynie tym są: podgródki z drzewa o trzech stawidłach, a dalej jest upust także z drzewa o czterech stawidłach. Na gruntach do młyna należących wysiano oziminy pszennej korców 6 i żyta korców 4 czyli razem przeszło sześć czetwierci”.
Z młyna tego wieczysta posiadaczka wydawać miała corocznie do Dominium Dóbr Łagiewniki 45 korców żyta miary warszawskiej czyli około 27 ½ czetwierci miary rosyjskiej, zaś wedle wyciągu z kasy Powiatu Włocławskiego podatki płacono w łącznej wysokości 33 Rs. 73 kop.
Dalszy przebieg procesu wywłaszczenia nie jest nam znany. Wiadomo jednak, że w kolejnych latach Dullinowie pozostają na osadzie trwając w sporze z właścicielami dóbr, jednocześnie wciąż nie opłacając wymaganego czynszu. W dniu 25 września 1861 roku kolejny wyrok Trybunału Cywilnego Guberni Warszawskiej skazuje ich na zapłacenie 126 Rs. oraz 1 k. w ramach postępowania komorniczego tytułem niewydania osepu (śruty) żyta 45 korców – corocznej należności przypadającej na dzień 24 czerwca.
Tymczasem Dullin kontynuuje spór i zaskarża komplanację z 1831 jako sfałszowaną do Sądu Kryminalnego Guberni Warszawskiej który orzeka, „iż dla zaszłej śmierci fałszerzy czyn z fałszowania dalej dochodzonym być nie może”. W tym samym 1861 roku Dullin występuje do Komisji Spraw Wewnętrznych Królestwa Polskiego z żądaniem wyznaczenia śledztwa w sprawie o zabór gruntu, oddalonym jako bezzasadne rezolucją z dnia 24 września. Podobnej treści podanie, rozpatrzone odmownie w dniu 18 lipca 1862 roku, składa na ręce Naczelnika Rządu Cywilnego przy Radzie Administracyjnej.
Niezrażony młynarz w dniu 15 października 1862 roku występuje do Najwyższej Rady Stanu Królestwa Polskiego z kolejnym odwołaniem, tym razem w imieniu swoim oraz włościan wsi Łagiewniki, aby„do naszej prośby o wyznaczenie śledztwa sądowo-administracyjnego dla dochodzenia i sprawdzenia najrzetelniejszych naszych twierdzeń i użaleń przychylić się raczyła”. Wśród dobrze już znanych przedmiotów zażalenia znalazła się także skarga na rzekomo niekorzystną dla włościan regulację gruntów, przeprowadzoną na terenie wsi w roku 1853. Obradujący w Warszawie w dniu 31 października 1862 roku Wydział Próśb i Zażaleń wydaje orzeczenie: „z uwagi że wchodzenie w ocenienie zarzutów poczynionych wiarygodności deklaracji włościan złożonych względem regulacji i oczynszowania, jedynie tylko na drodze Sądowej może mieć miejsce i na tej również tylko drodze może być skarżona zamiana gruntów młynarskich, wnosi o przejście do porządku dziennego”. Odrębne pismo w tej sprawie, podpisane przez podsekretarza Stanu w dniu 4 marca 1864 z konkluzją o oddaleniu prośby jako bezzasadnej, otrzymał Dullin do rąk własnych.
Począwszy od okresu dzierżawienia gospodarstwa przez małżeństwo Dullinów, dzieje osady młynowej znane są głównie z zapisów widniejących w Księdze Wieczystej osady Diabełek. Wiadomym jest, że poddana przymusowej sprzedaży zagroda młynowa nabyta zostaje w drodze powtórnie ogłoszonej publicznej aukcji przez Olimpię Nowicką (orzeczenie Warszawskiego Trybunału Cywilnego z dnia 21 grudnia 1870 roku). Dalej rzeczy dzieją się jak w kalejdoskopie. W dniu 5 marca 1875 roku Nowicka (po mężu Zatońska) notarialnie odsprzedaje zagrodę młynową (tak nazywano wówczas gospodarstwo we wpisach rosyjskojęzycznych) Florentynie Dullin, ta zaś dnia 29 września 1877 roku sprzedaje dobra (to jest prawo do ich bezterminowej dzierżawy) małżonkom Ferdynandowi oraz Ernestynie Schadow vel Sadowskim. Kwoty transakcyjne nie są nam znane, jednak w drugiej z umów widnieje zabezpieczenie na rzecz Florentyny, która zrzeka się nieruchomości „pozostawiając na zagrodzie z ceny sprzedaży sumę tysiąc pięćset (rubli) z tym, że w przypadku sprzedaży tejże zagrody suma ta podlega natychmiastowemu zażądaniu pod rygorem niemożności przeniesienia prawa własności na nazwisko nabywcy”. Małżeństwo oddaje młyn w dzierżawę Wilhelmowi Benlau, zaś w w dniu 8 października roku 1878 przekazuje zagrodę rolnikom z pobliskiej wsi Rakutowo, Walentemu Rynieckiemu oraz jego małżonce Marcjannie z Rakoców, a to za kwotę 7.300 rb. płatnej ratalnie, z zobowiązaniem nowonabywców do opłacenia ostatniej raty w wysokości 3.800 rb. w dniu 23 kwietnia 1879 roku.
W ten oto sposób, po niespełna ćwierci wieku gospodarstwo powraca na pewien czas w ręce potomków pierwszego stopnia z linii męskiej dawnych Rańców – ustalono, że Walenty to prawnuk Macieja, włodarza Diabełka z lat 1758-70, a zarazem kuzyn Florentyny Dullin, której w związku z przejęciem dóbr winien był wypłacić rzeczoną wcześniej kwotę zabezpieczenia majątkowego wynoszącą 1.500 rb. Tu z małżonką Marianną Walenty doczekał się trojga dzieci. Powiadano, że na młynie utracił rękę, czego dowodzić może załączona fotografia. Osada Diabełek (1881) wraz z gospodarstwem młynowym liczy wówczas – po regulacji z roku 1853 – 49 nowopolskich mórg, w tym 27 mórg to ziemia pszenna, 20 żytnia lepsza, 2 nieużytki.
Walenty umiera 26 marca 1885 roku. Jak wynika z dokumentacji notarialnej, akt zgonu sporządzono w „parafii rzymskokatolickiej we Włocławku”. Z ustnych przekazów potomków rodziny Walentego wynika, że umarł był na młynie Diabełek, jednakże po dziś dzień aktu zgonu nie udało się odnaleźć w żadnej z parafii należących do Diecezji Włocławskiej. Wątpliwości mogłoby rozwiać odnalezienie aktów narodzin dwojga jego najmłodszych dzieci, których to metryk niestety również nie udało się dotąd ustalić.
Po śmierci Walentego na młynie pozostaje wdowa Marianna z nieletnimi dziećmi. W dniu 8 kwietnia 1892 roku pełnomocnik najstarszej córki Walentego Marianny zażądał w kancelarii warszawskiego notariusza Władysława Rutkowskiego ogłoszenia postępowania spadkowego po zmarłym włodarzu Diabełka. W związku z wygaśnięciem ustawowego terminu ważności publikacji o spadku, 8 lutego 1893 roku w tej samej kancelarii młodsza córka Katarzyna podaje jako sukcesorów siedmioro dzieci Walentego oraz matkę Mariannę, dla której żąda zabezpieczenia dożywotniego użytkowania zagrody młynowej w ramach należnej jej jednej ósmej części mienia spadkowego. Z racji posiadania niepełnego zasobu archiwalnego dotyczącego prowadzonej sprawy, dalszy jej bieg nie jest nam w pełni znany. Wiadomo jedynie, że warszawski Sąd Okręgowy już 18 kwietnia 1892 postanowił wstrzymać zatwierdzenie wniosku spadkowego „aż do przedstawienia konsensusu dziedzicznego właściciela”, zaś jego decyzję próbowała 9 lutego 1893 za pośrednictwem tejże kancelarii notarialnej obalić prośbą z uzasadnieniem wspomniana Katarzyna Ryniecka.
W roku 1893 owdowiała Marianna ponownie wychodzi za mąż, prawdopodobnie w niedługim czasie opuszczając Diabełek z trójką najmłodszych dzieci. Co może mieć związek z tym faktem, 1 czerwca 1897 roku gospodarzący na Diabełku zięć spadkodawcy młynarz Józef Bryliński (małżonek córki Walentego Agnieszki) wespół z Janem Kaczmarkiem (mężem wspominanej wyżej córki Marianny) za pośrednictwem warszawskiego notariusza Michała Przysieckiego zanoszą do wykazu hipotecznego tytuły wykonawcze postanowień Sądu Gminnego okręgu powiatu włocławskiego, zasądzających m.in. od Marianny oraz jej nowego małżonka na rzecz stawających określone sumy pieniężne.
W niedługim czasie członkowie rodziny Walentego ostatecznie opuszczają zagrodę młynową. Przyczyn zwolnienia gospodarstwa zaledwie po dwóch dekadach od jego przejęcia jak zwykle należałoby upatrywać w trudnych warunkach topograficznych oraz atmosferycznych, towarzyszących pracy tutejszego młyna. Więcej światła na okoliczności, w jakich dojść mogło do wspomnianej rezygnacji, rzucają opowiadania członków rodziny Płażewskich, wywodzących się w prostej linii od najmłodszej córki młynarza, Leokadii. Oto w jej pamięci zachował się obraz przestępczego działania sąsiednich młynarzy, celowo piętrzących poziom rzeki, która następnie wysokim oraz silnym nurtem zalewała teren gospodarstwa. Być może z tej właśnie przyczyny Walenty około roku 1880 zmuszony był wznieść nowy budynek mieszkalny, zaś już po jego śmierci podejrzane lokalne wezbrania Lubieńki nasiliły się, skutkiem czego kolejny zalew spowodował znaczne uszkodzenie samego młyna. W tym samym czasie doszło również do tragicznego w skutkach pożaru, który pochłonął życie pracującego w gospodarstwie najemnego rzemieślnika.
W 1902 jako wieczysto-dzierżawnych właścicieli osady wymienia się (za Kurierem Warszawskim, VII 1902) małżeństwo Andrzeja i Bronisławę Kwiatkowskich, od których dobra za sumę 4562 rubli („ocenioną na sumę 3000 rb., obciążoną 1000 rb. długów hipotecznych i wystawioną na licytację w poszukiwaniu sumy 3000 rb. z procentami i kosztami”) nabywa w drodze publicznej licytacji sądowej Karolina Zeznorska. Kolejnym młynarzem (zarazem wieczysto-czynszowym właścicielem) jest Teofil vel Tobiasz Bossak, który w dniu 3 sierpnia 1903 roku za sumę 4250 rubli sprzedaje prawa do posiadłości pochodzącemu z pobliskiego Kurowa Tomaszowi Dyjecie vel Dyjeckiemu.
Nie doczekując się potomków w linii męskiej, dnia 5 lutego 1919 roku, Dyjecki odsprzedaje dobra za sumę 24.000 marek (płatnych ratalnie) córce Janinie oraz jej narzeczonemu Janowi Maciei. Treść transakcji podaje, że osada składa się „z około 50 morgów gruntu oraz młyna i zabudowań mieszkalnych i gospodarczych”. Jednakże młynarskie gospodarstwo Diabełek, znane nam dotąd jako część osady z przypisanymi do niego 16 morgami ziemi uprawnej, w tej formie administracyjnej już nie istniało. Stało się tak zapewne w wyniku przeprowadzonej wcześniej kolejnej, tym razem związanej z procesem przekształcenia własności z dominialnej (podzielonej) na jednolitą, regulacji gruntów. Tomasz Dyjeta pozostał dożywotnim użytkownikiem zasadniczej, „młynowej” części opisanej tu jako „młyn z urządzeniem, wschodnią połową domu mieszkalnego i ogrodem o przestrzeni około jednego morga”. Powyższy zapis stanowił część tzw. alimentów, jakie nowonabywcy obowiązani byli do wydawania. Należały do nich m.in. regularne dostawy zbóż, szeroko rozumiana pomoc w pełnieniu szeregu czynności gospodarczych, jak również „nieograniczona używalność młyna i wszelki dochód z niego”. Istotny był paragraf, który stanowił: „wobec tego, że młyn pozostaje w dożywotnim użytkowaniu sprzedawcy Tomasza Dyjety vel Dyjeckiego, to ten ostatni obowiązuje się płacić czynsz dzierżawny z całej osady dopóki będzie użytkować młyn i nowonabywcom mleć wszystko zboże z ich osady bezpłatnie”.
Resztę osady, składającą się z pozostałych gruntów wraz z budynkami mieszkalnymi i gospodarczymi oraz wyposażeniem właściwym gospodarstwu rolnemu, w dniu 20 lutego 1932 roku mieszkający w Kowalu Maciejowie wypuścili w dziesięcioletnią dzierżawę za kaucją 2000 złotych Józefowi i Ewie Pietrzakom (umowa rozwiązana przedwcześnie z dniem 10 kwietnia 1937). Zobowiązania czynszowe opiewały na równowartość 67 kwintali żyta (ok. 1440 zł), zaś wszelkie podatki z substancji majątku obciążać miały właścicieli. Z kolei najemcom nie wolno było m.in. odstąpić w całości lub w części niniejszej dzierżawy.
Kolejna dziesięcioletnia dzierżawa tej części osady podpisana została ze Stefanem Żmigrodzkim vel Śmigrodzkim i obowiązywać miała od 1 kwietnia 1937 roku. W treści kontraktu czytamy, że zobowiązania czynszowe wynosić będą 67 kwintali żyta, płatnych w naturze lub gotowiźnie. Arendowany majątek opisany został, podobnie do umowy z roku 1932, jako „50 morgów gruntu (w tym 7,8 ha żyta, 3,4 ha pszenicy, 3q jęczmienia, 2q owsa, 1q wyki i 15 q kartofli), wszystkie budynki gospodarskie, ¾ domu mieszkalnego od strony północnego-zachodu, sad owocowy położony między rzekami jak również żywe i martwe inwentarze (…) gospodarskie”. Wraz z pozostałymi zobowiązaniami podatkowymi, ciężar dzierżawy ujęto ogólną sumą 1940 złotych.
Tymczasem pozostający na młynie Tomasz Dyjecki umiera 5 stycznia 1933 roku. Pół roku później, 4 lipca, mieszkający już we Włocławku właściciele Jan i Janina Maciejowie wydzierżawiają opuszczoną, „młynową” część osady mieszkańcowi Diabełka, Wincentemu Koźmińskiemu. Umowa obowiązywać miała do dnia 15 czerwca roku 1943, zaś czynsz ustalono na 50 kwintali żyta „w czystym, suchym i zdrowym ziarnie” lub gotówce (1 kwintal = ok. 20 ówczesnych złotych) oraz 80 kg mąki pszennej „w wyborowym gatunku” (od 15 grudnia 1936 wymiar żyta wzrosnąć miał do wielkości 56 kwintali). Ponadto dzierżawca obowiązany był wydawać corocznie wdowie po Dyjecie 1 kwintal żyta oraz opłacać wszelkie podatki państwowe i komunalne (ciężar ten nie dotyczył podatków osobistych wynikających z substancji majątku nieruchomego). Treść kontraktu, spisana kilkanaście lat przed definitywną likwidacją młyna, daje obraz wyposażenia, z jakiego składał się wówczas warsztat rzemieślniczy: „młyn z urządzeniami składającymi się z jednej pary walców, dwóch par kamieni, jednej eureki firmy Kaliskiej, dwóch cylindrów, trzech elewatorów bez pasów, jednej transmisji dolnej, jednej transmisji górnej, czterech szajb dużych i sześciu szajb małych”.
Zgodnie z postępowym duchem epoki, urządzenie młynowe wyposażone było w turbinę (wstawioną przez dzierżawcę tytułem kaucji). Wraz z młynem oddano w dzierżawę „pokój frontowy we wschodniej połowie domu oraz ogród o powierzchni 1 morga pomiędzy rzekami”, zaś „dzierżawcy wolno korzystać ze stawu przy młynie celem łowienia ryb dla swoich potrzeb oraz zarybiania stawu zarybkiem”. Oprócz czynszu dzierżawnego najemca obowiązany był opłacać miejscowe podatki do sumy 100 złotych.
W dniu 28 października 1937 roku zalegający z opłatami Koźmiński przedwcześnie opuszcza młyn, sprzedając prawa dzierżawne na rzecz zamieszkałego w sąsiednim Nakonowie Jana Hoffmana. Wstawione przez siebie do młyna maszyny i urządzenia tj. „turbinę wodną, jedną parę walcy długości 50 cm grube 20 cm, maszynę do czyszczenia zboża tzw. eureka, dynamo-maszynę z urządzeniem i instalacją, kojce spadowe, mączarnię z kantorkiem, dwa cylinderki, wszelkie pasy w młynie i dwie gazy, drewnianą stajenkę koło młyna i inne drobne przyrządy młynarskie”, sprzedaje nowonabywcy za sumę 3400 złotych płatnych gotówką.
Odnalezienie wiarygodnej hipotezy nagłego opuszczenia młyna przez Wincentego Koźmińskiego prowadzi do Czesławy Kujawskiej, byłej sąsiadki oraz przyjaciółki z czasów dzieciństwa córki Koźmińskich. W jej pamięci zachował się zapis tragicznego zdarzenia, które miało miejsce na Diabełku w chwili, gdy obie bawiły się przy pobliskim stawie. Oto zazdrosny młynarz nazwiskiem Kuźma (prawdopodobnie Koźmiński) zastrzelił mężczyznę, którego podejrzewał o romans ze swoją piękną, pochodzącą z Włocławka małżonką. Kuźma został aresztowany i osadzony w więzieniu, małżonka wróciła do Włocławka, zaś młyn przejęła rodzina Hoffmanów. Historię tej zbrodni Czesława Kujawska przekazała wnukom, jednak materialnych dowodów na poparcie tezy o jej faktycznym zaistnieniu na razie nie odnaleziono.
Dnia 16 marca 1939 roku Hoffman dokonuje cesji praw dzierżawnych oddając Diabełek w użytkowanie braciom Edmundowi i Ottonowi Mantajom. Łączne zobowiązania dzierżawne do czasu ustania umowy z dniem 15 czerwca 1943 roku oszacowane zostały na kwotę 3506 złotych, zapłaconych gotówką. Prócz tego Mantajowie kupili za sumę 3400 zł wyposażenie młyna nabyte wcześniej przez Hoffmana od Koźmińskiego.
W pamięci wspomnianej wyżej Czesławy Kujawskiej zachował się z tych lat obraz łukowego mostka nad Lubieńką posiadającego trzy równolegle względem siebie ułożone przęsła – oryginalny mostek był trudny w przeprawie, stąd dobudowano do niego dwa boczne. Miejscowi opisywali więc przeprawę jako „trzy mostki”.
Według opowieści starszych, nieżyjących już mieszkańców pobliskiego Nakonowa, rejestrowane co pewien czas spiętrzanie wody skutkujące okresowymi wylewami Lubieńki, pustoszącymi w XX wieku budynek młynowy i samo gospodarstwo, były skutkiem celowych działań okolicznych młynarzy, upatrujących w Diabełku materialne zagrożenie dla swej rzemieślniczej egzystencji. W roku 1948 kolejny wylew nawiedza osadę. Wysoka, wiosenna woda przerywa groble na wysokości upustu pod mostkiem, skutkiem czego młyn po raz kolejny zostaje poważnie uszkodzony. Budynek młynowy, wówczas o zabudowie drewnianej, parterowej oraz dachu czterospadowym krytym papą, osadzony na planie prostokąta o wymiarach ok. 13x10m, z zewnątrz opierzony deskami, od pewnego czasu pozbawiony wodnego napędu, stoi bezradnie w oczekiwaniu na generalny remont. Ostatecznie, wobec braku zainteresowania ze strony ówczesnego właściciela (brata Jana Maciei, Mieczysława), zostaje bezpowrotnie rozebrany około roku 1953. W ten oto nagły i bezrefleksyjny sposób historyczne, istniejące nieprzerwanie od XV wieku miejsce przemiału zbożowych płodów, ten matecznik wielu pokoleń młynarzy oraz jedno z najbardziej rozpoznawalnych miejsc w najbliższej okolicy, definitywnie przestaje istnieć. Dziś w miejscu dawnej młynicy rośnie dzika krzewina, nie sposób odnaleźć choćby resztek dawnego fundamentu.
W niniejszym opracowaniu skorzystano z wiedzy miejscowego regionalisty Pana Ireneusza Hofmana oraz mieszkającego w Nakonowie Pana Józefa Kaczmarka. Szczególne podziękowania dla Pana Rafała Więckowskiego z AP Włocławek za pomoc w odnalezieniu dokumentów hipotecznych, Pana Bartosza Małeckiego za tłumaczenie tekstów pisanych łaciną oraz dla Pani Iwony Moskwy za tłumaczenie dokumentów rosyjskojęzycznych.
KGK – Księgi Grodzkie Kowalskie
KMK – Księgi Miejskie Kowalskie
SA – Sąd Apelacyjny Królestwa Polskiego wyrok w sprawie Dullin-Sokołowscy (1857)
DRS – Departament Rządzący Senatu wyrok w sprawie Dullin-Sokołowscy (1857)
TC – Trybunał Cywilny Guberni Warszawskiej wyrok w sprawie Dullin-Sokołowscy (1856)
Kalendarium
- 1464.09.01 – przywilej królewski na łan roli dla młyna łagiewnickiego (zwany później „pierwotnym” przywilejem na młyn Diabełek) nadany przez króla Kazimierza Jagiellończyka młynarzowi imieniem Jan; gospodarstwo należy wówczas do dóbr powiatu brzeskiego
- 1489r. – młyn Diabełek wspomniany jako część dóbr należących do Starostwa Kowalskiego
- 1545r. – Anna zd. Bębenek, małżonka Andrzeja Diabełka, po raz pierwszy wymieniona w roli posesora osady
- 1556.05.21 – dożywotni przywilej na młyn nadany synowi Andrzeja i Anny Mikołajowi przez króla Zygmunta II Augusta; nieruchomość ostatni raz widnieje jako dobro królewskie Starostwa Brzeskiego
- 1558 – brat Mikołaja, Prokop Diabełek w drodze ugody z braćmi przejmuje rodzinny młyn, na który prawdopodobnie w latach 1558-59 otrzymuje (zagubiony później) imienny przywilej, podpisany również przez króla Zygmunta
- 05.1577-01.1578 – Prokop umiera na Diabełku
- 1578.01.28 – dożywotni przywilej królewski nadany synowi Prokopa Bartłomiejowi przez króla Stefana Batorego
- 1595.06.18 – Bartłomiej otrzymuje pełne zrzeczenie się praw do Diabełka ze strony członków najbliższej rodziny
- ok. 1614 – zgon Bartłomieja; na młynie pozostaje owdowiała Elżbieta, zamężna secundo voto za Jakuba Diabełka alias Nowaka
- 1617.12.11 – przywilej królewski nadany przez króla Zygmunta III Wazę Jakubowi i Elżbiecie
- 1628r. – z racji niskiego stanu wód, wymiar czynszu dzierżawnego zmniejszono ze 180 do 160 korców żyta
- 1635-36 – pasierbowie Jakuba zrzekają się rzecz jego oraz Elżbiety praw do gospodarstwa za ustaloną wcześniej kwotę odstępnego
- 1649r. – Jakub odnotowany jako małżonek Anny Kiełbasianki (po śmierci Elżbiety)
- 1659r. – na młynie gospodarzy Marcin Diabełek, syn Jakuba i Elżbiety; czynsz dzierżawny stanowi teraz kwota 116 florenów zamiast dotychczasowego wymiaru zbożowego; w kolejnych latach charakter wymiaru czynszowego nadal będzie ulegał zmianom
- 1667.03.07 – Ewa, wdowa po Marcinie, przedkłada testament, w którym małżonek przepisuje jej gospodarstwo; w następnych latach wychodzi za młynarza imieniem Grzegorz
- 1673 – na młynie gospodarzą córka Marcina i Ewy, Regina oraz jej małżonek Adam
- 1688r. – przywilej królewski nadany przez króla Jana III Sobieskiego, prawdopodobnie Reginie i Adamowi
- 1705-1708 – na młynie odnotowani zostają Błażej z małżonką Zofią (zapewne córką Adama i Reginy)
- 1709 – posesorami miejsca są Józef Diabołek (syn Adama i Reginy) z małżonką Reginą
- 1724.07.11 – wdowa po Józefie Regina zrzeka się praw do gumna na rzecz Adama Diabełka (syna Adama i Reginy) za łączną sumę 250 florenów (złotych) polskich
- 1729.03.04 – Adam sprzedaje prawa dzierżawne na młyn Diabełek za sumę 250 tynfów Szczęsnemu Rańcowi; w ten sposób rozpoczyna się wątek wieczystego dzierżawienia tego miejsca przez kolejne pokolenia rodu Rańców/Ranieckich
- 1758r. – na młyn przenosi się syn Szczęsnego Maciej, z małżonką Zofią
- 1758r. – właścicielem dóbr Łagiewnickich z osadą Diabełek zostaje Starosta Kowala Michał Zboiński
- 1762.08.02 – na świat przychodzi najmłodszy syn Macieja i Zofii Ignacy, późniejszy dzierżawca Diabełka
- 1767r. – rewizja mostków i grobel skutkuje zleceniem przebudowy grobli między dwoma mostkami na wysokości upustu przed młynem do długości 90 łokci
- 1767r. ok. – osadę przejmuje kolejny Starosta Kowalski, Stanisław Zboiński
- 1770.02.25 – Maciej umiera na Diabełku
- 1780r. ok. – Starosta Kowala Stanisław Dąmbski z urzędu przejmuje Diabełek
- 1783.03.17 – okresowa lustracja dóbr królewskich ustanawia nowy wymiar z młyna Diabełek w wysokości 45 korców miary warszawskiej
- 1783.03.17 – w drodze cesji Starostwo, a wraz z nim osadę Diabełek, przejmuje Michał Sokołowski
- 1783.08.27 – brat Macieja Wojciech pozywa Zofię o oddalenie go od dziedzicznej porcji spadkowej do Diabełka; spór wieńczy ugoda z dnia 4 marca 1788
- 1787.05.21 – owdowiała Zofia pozywa do Brzeskiego Sądu Grodzkiego Starostę Michała Sokołowskiego w sprawie o zabór gruntu „pasieka” oraz nielegalne wystawienie na nim karczmy dworskiej; przeniesiony do Sądów Referendarii Koronnej spór ostatecznie nie zostaje rozstrzygnięty
- 1788.06.24 – Zofia przepisuje wieczyste prawa dzierżawne do młyna Diabełek synowi Ignacemu
- 1793r. – przejęte od Starosty dobra Łagiewnickie z młynem Diabełek otrzymuje radca tajny Christian graf von Luttichau
- 1797r. – von Luttichau odsprzedaje dobra Michałowi Sokołowskiemu, Staroście Kowalskiemu
- 1798.07.15 – chrzest najmłodszego syna Ignacego i Urszuli – Ignacego juniora, późniejszego posesora młyna
- 1814.08.22 – Ignacy wypuszcza Diabełek w dziewięcioletnią dzierżawę (przerwaną po kilku latach z nieznanych przyczyn) synowi Andrzejowi
- 1818.10.20 – Ignacy z Urszulą zapisują Diabełek synowi Ignacemu juniorowi
- 1822.12.12 – na Diabełku przychodzi na świat Florentyna, córka Ignacego i Klary z Wankowskich, późniejsza posesorka młyna
- 1827.03.23 – zgon Ignacego seniora na młynie Diabełek
- 1830.05.17 – na Diabełku umiera Klara, małżonka Ignacego
- 1831.04.07 – komplanacja między Ignacym a dziedzicem dóbr Józefem Sokołowskim wieńcząca spór z 1827 w sprawie o wymiar płaconego czynszu, który ostatecznie pozostaje w wymiarze 45 korców miary warszawskiej
- 1831.04.23 – Ignacy oddaje Diabełek w roczną dzierżawę Ludwikowi Brykmanowi
- 1831.12.07 – Urszula, matka Ignacego, czyni „testament swej woli”, potwierdzając oddanie osady młyńskiej najmłodszemu synowi
- 1831.12.19 – Urszula umiera na Diabełku
- 1842.05.24 – ślub Florentyny Rynieckiej z urodzonym w Poznaniu młynarzem Julianem Dullinem
- 1853 – rządowa regulacja gruntów wsi Łagiewniki sprawia, że łączna powierzchnia osady młynarskiej wzrasta z 14 morgów 165 prętów do wielkości 16 morgów 160 prętów
- 1855.05.17 – zgon Ignacego
- 1855.06.14 – młyn Diabełek na mocy dokumentu sporządzonego przez rejenta Okręgu Włocławskiego przechodzi w ręce Juliana i Florentyny Dullinów
- 1856.08.07 – w Trybunale Cywilnym Guberni Warszawskiej Dullin przegrywa spór z dziedzicami Sokołowskimi w sprawie o zaległy czynsz; zaskarżenie wyroku wraz z osobnym pozwem dotyczącym wymiaru należących do Diabełka oraz wsi Łagiewniki gruntów, zostają przez Trybunał oddalone, podobnie jak kolejne apelacje złożone w Komisji Spraw Wewnętrznych (1861) oraz Najwyższej Radzie Stanu Królestwa Polskiego (1862)
- 1860.10.26 – na Diabełku pojawia się komornik w celu przeprowadzenia przymusowego wywłaszczenia małżeństwa Dullinów z gruntu, co czyni na mocy wyroku Trybunału Cywilnego w związku z niespłaconymi zobowiązaniami czynszowo-sądowymi (mimo to Dullinowie przebywają na młynie jeszcze przez pewien czas);
- 1866.09.21 – dobra Łagiewnickie z osadą Diabełek nabywa od rodziny Sokołowskich za sumę 20.700 rubli Juliusz Geszke
- 1870.12.21 – w drodze powtórnej licytacji publicznej zadłużoną osadę młynową nabywa Olimpia Nowicka (Zatońska);
- 1874.05.12 – Księga Wieczysta Dóbr Łagiewnickich przypisana zostaje „młynarskiej osadzie wieczysto-czynszowej Diabełek vel Drubełek”
- 1875.03.05 – Olimpia Zatońska sprzedaje zagrodę jej wcześniejszej posesorce, Florentynie Dullin
- 1876.06.27 – Juliusz Geszke sprzedaje dobra Michałowi Krienke oraz jego synowi Julianowi Krienke za sumę 23.700 rubli srebrnych
- 1877.09.29 – Florentyna Dullin sprzedaje prawa dzierżawne do osady młynowej małżeństwu Ferdynandowi oraz Ernestynie Sadowskim
- 1878.10.08 – Sadowscy sprzedają nieruchomość małżeństwu Walentemu oraz Mariannie Rynieckim za sumę 7.300 rubli
- 1895.09.16 – Michał Krienke wraz z innymi spadkobiercami za cenę 19.000 rubli oddają dobra łagiewnickie Jakubowi Piechotce
- 1900 ok. – w dokumentach hipotecznych jako wieczysto-dzierżawny właściciel posiadłości młynowej widnieje Teofil Bossak
- 1902.07 – jako właściciel młynarskiej osady widnieje Karolina Zeznorska, która za sumę 4562 rubli dokonuje zakupu zadłużonych dóbr w drodze licytacji sądowej po małżeństwie Andrzeju i Bronisławie Kwiatkowskich
- 1903.08.03 – za sumę 4250 rubli Bossak odsprzedaje prawa do Diabełka Tomaszowi Dyjeckiemu
- 1910.05.18 – Jakub Piechotka oddaje majątek łagiewnicki z młynem za sumę 20.000 rs. Edwardowi Augustowi Busse,
- 1919.02.05 – wieczysto-dzierżawny właściciel Diabełka Tomasz Dyjecki sprzedaje osadę córce Janinie oraz jej narzeczonemu Janowi Maciei za sumę 24.000 marek, samemu pozostając na terenie gospodarstwa młynowego w charakterze dożywotniego użytkownika
- 1919.03.19 – ślub Jana Maciei (45) z Janiną Dyjecką (24)
- 1928 – prawo do majątku łagiewnickiego z młynem Diabełek udowodniła na drodze sądowej (testament z 1924) córka Edwarda, Klara Busse
- 1933.01.05 – na młynie umiera Tomasz Dyjecki
- 1933.07.04 – właściciele Diabełka Jan i Janina Maciejowie wydzierżawiają gospodarstwo Wincentemu Koźmińskiemu na okres lat dziesięciu
- 1937.10.28 – Koźmiński odsprzedaje prawa dzierżawne Janowi Hoffmanowi
- 1939.03.16 – Hoffman dokonuje cesji praw do użytkowania młyna Edmundowi i Ottonowi Mantajom
- 1945 ok. – gospodarstwo przechodzi w ręce kolejnych braci Maciejów, ostatecznie zostaje przejęte przez Mieczysława
- 1953 ok. – uszkodzony od kilku lat młyn zostaje rozebrany; nieruchomość w swoim historycznym wymiarze przestaje istnieć
PR
TCH
You must be logged in to post a comment.